Koncert dla Czeczenów, Inguszy i Polaków
- Szanowni Polacy i drogie dzieci! Wiecie, jak ciężko i trudno żyć poza granicami swojego kraju...? - pytała pół Rosjanka, pół Białorusinka Marina Hulia ze Stowarzyszenia „Muzyka bez granic” podczas spotkania „Różni, ale równi” w Wyższej Szkole Agrobiznesu w Łomży. - Dlatego będę mówiła także po rosyjsku i czeczeńsku, żeby oni poczuli zapach ojczyzny i zapach domu.
Przez dwie godziny w środę, 25 listopada br., aulę „Agrobiznesu” wypełniało ok. 300 osób. Przybyli wykładowcy i studenci WSA, seniorzy z Uniwersytetu Złotego Wieku i nastolatki z Akademickiej Szkoły Ponadgimnazjalnej oraz dorośli, młodzież i dzieci z ośrodka dla Czeczenów w Łomży. W auli było gorąco nie tylko z powodu polsko-czeczeńskiego tłumu, ale i od gorących rytmów oraz równie gorących braw.
„Zapach ojczyzny” przybliżyły pieśni Mariny Hulia, która jako pierwszą wykonała „Modlitwę” o pokój i spokój dla mieszkańców Kaukazu, aby mogli powrócić do swoich domów. Furorę zrobiły tańce grupy Dzieci Wajnachów (Wajnachowie to zbiorcza nazwa narodów Czeczenów i Inguszy z Kaukazu). Kilkunastoosobowa grupa dziecięca, którą kieruje w ośrodku uchodźców w Warszawie choreograf Movlat-Giri Cherkiev, wykonała kilka etiud. „Przy strumyku” opowiadała historię subtelnej dziewczyny i zakochanego w niej dzielnego chłopca. „Dżigitowka” tańczona była ochoczo przez chłopców, którzy rozkładali ręce jak orły, nawiązując do dumy, odwagi i siły ptaka. Taniec młodzieżowy „Lezginka” zrobił największe wrażenie. Dziewczęta w opadających na ramiona welonach i chłopcy w czapach z długim włosiem dali przepiękny popis gracji. Towarzyszył temu rytm ekstatycznej muzyki i wybijany szybko także przez słuchaczy rytm uderzeń dłoni o dłoń. Były też polskie akcenty w wykonaniu Staśka Wielanka, któremu przygrywał zespół Kameleon. Wielanek zaśpiewał kilka piosenek z kanonu kapel podwórkowych, w tym tak popularne jak „U cioci na imieninach” czy „Ktoś ukradł kiszkę”.
- Staramy się pomóc Czeczenom w życiu w Polsce i w integracji z Polakami - wyjaśnia Larisa Suleymanova, która od 2004 r. zajmuje się uchodźcami w Łomży jako tzw. mentor warszawskiej fundacji Ocalenie, działającej przy łomżyńskim MOPS. - Pomagamy im szukać mieszkania, rozmawiać z Polakami, prowadzimy kurs języka polskiego i swój 20-osobowy zespół taneczny, organizujemy spotkania integracyjne i programy dla dzieci w szkołach, żeby przybliżyć czeczeńską kulturę, oraz zapraszamy polskich urzędników, wyjaśniających problemy prawne.
Z gośćmi bawiła się też Ewa Piechota, rzecznik prasowy Urzędu do Spraw Cudzoziemców, który współorganizował spotkanie. Można było się dowiedzieć, że w Polsce działa 19 ośrodków dla 6 tys. uchodźców, w tym cztery w województwie podlaskim: dwa w Białymstoku – 200 i 180 osób, po jednym w Łomży – 190 i Czerwonym Borze – 150. Od początku tego roku prawie 9, 5 tysiąca cudzoziemców (głównie Czeczeni i Gruzini) złożyło wnioski o przyznanie statusu uchodźcy. Otrzymało go 125 osób; status tzw. ochrony uzupełniającej – 2 282, a tzw. pobyt tolerowany (gdy zachodzi obawa, że po powrocie na Kaukaz uchodźca może stracić życie) – 56. W tym samym czasie blisko 8 tysięcy postępowań o status umorzono, m.in. z powodu przedłużania się postępowań z ubiegłego roku (urząd ma na rozpatrzenie sprawy pół roku). Część uchodźców szuka swego miejsca w innych krajach Europy, część próbuje uniknąć deportacji i ukrywa się w Polsce albo wróciła już z powrotem na Kaukaz.
- Współorganizujemy takie spotkanie po raz drugi – przypomina Bożena Święszkowska z WSA. - Inicjatorką pierwszego w kwietniu była autorka filmu „Mój kochany Muslim” Satita Humaidova. Teraz Urząd ds. Cudzoziemców zwrócił się do nas ponownie, doceniając dobrą organizację i akustykę sali oraz okazane Czeczenom serce.
Mirosław R. Derewońko