„Czarna wołga” straszy w Grajewie
Grajewo ogarnęła prawdziwa panika. Mieszkańcy boją się, bo dzieci rzekomo nagminnie są porywane. Jak twierdzą policjanci – panika jest coraz większa i zupełnie nieuzasadniona. - Zaczęło się od tego że ktoś dzieci zaczepia, nagabuje, zaprasza do samochodu, a teraz utworzyły się legendy miejskie. Dochodzą do nas sygnały, że ktoś gania dzieci po mieście - mało tego doszły takie sygnały, że dzieci praktycznie codziennie są uprowadzane i gdzieś wywożone. Chcę to zdementować i podkreślić, że mieszkańcy Grajewa, a przede wszystkim ich dzieci są bezpieczne - mówi podinsp. Jacek Dobrzyński rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku.
Wszystko miało zacząć od nieudanej rzekomej próby uprowadzenia dwóch dziewczynek, przez mężczyzn z czarnego samochodu. Wewnątrz niego miały być inne dzieci, które krzyczały i kazały im uciekać. Później miała zostać porwana 17-latka idąca 1 września do szkoły. Dziewczyna znalazła się następnego dnia na terenie województwa warmińsko-mazurskiego, ale jak informują policjanci jej wyjaśnienia są niespójne, a czasami nawet sprzeczne z ustaleniami śledztwa. Niemniej to wystarczyło aby miasto ogarnęła prawdziwa panika.
- Tylko w piątek funkcjonariusze odebrali cztery zgłoszenia o rzekomych próbach porwania, i jak się okazało wszystkie zostały wymyślone przez dzieci – mówi Dobrzyński.
To co łączy te wszystkie zgłoszenia to czarny samochód do którego rzekomo ktoś chce porwać dzieci.
- To jest coś takiego jak mit czarnej wołgi, który krążył w latach 70-tych XX wieku. Dobrze, że jesteśmy czujni, ale nie popadajmy w panikę i paranoję – mówi Dobrzyński podkreślając, że policjanci zarówno mundurowi jak i operacyjni czuwają nad bezpieczeństwem dzieci w Grajewie.
Podinspektor Dobrzyński przypomina, że wcześniej pogłoska o rzekomych porwaniach dzieci krążyła wśród mieszkańców Białegostoku, ale po dokładnym sprawdzeniu przez policję ona także okazała się nieprawdziwa.