Nocne marki na drogach w Łomży
Mistrz Kamil Mateuszczyk (lat 24) z Zakładu Dróg Miejskich w Łomży od trzech lat prawie wszystkie letnie noce ma nieprzespane. Oprócz weekendowych, kiedy odsypia cały tydzień. Razem z ośmioma, dziesięcioma pracownikami ZDM przywraca świeżość i widoczność pasom na przejściach dla pieszych i oznakowaniu poziomemu oraz pionowemu ulic. Malowanie zaczynają o godz. 19, a kończą po ośmiu pracowitych godzinach o trzeciej nad ranem.
Dzięki pracy owych „nocnych marków”, przejazdy drogami krajowymi, wojewódzkimi, powiatowymi i gminnymi w Łomży mogą odbywać się bezpiecznie i zgodnie z przepisami. Oprócz jezdni, malują znaki i tablice drogowe.
- Zaczynamy wieczorem, kiedy na ulicach w mieście jest mniejszy niż w czasie dnia ruch samochodów – wyjaśnia mistrz Mateuszczyk. - Stosujemy odporną na ścieranie i temperatury farbę chlorokauczukową, ale i tak co roku trzeba powtarzać malowanie.
Trwające zwykle od połowy maja do końca września prace wymagają użycia ok. ośmiu ton farby chlorokauczukowej i pięciu ton znacznie trwalszej od niej masy chemoutwardzalnej.
- Co roku na farbę i masę wydajemy przeciętnie 70 tys. zł – informuje Arkadiusz Kułaga, dyrektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Łomży, w skład którego wchodzi Zakład Dróg Miejskich. - Koszt zatrudnienia wykwalifikowanych pracowników jest znacznie wyższy, bo wynosi ok. 200 tys. zł.
W czwartek o godz. 21 na skrzyżowaniu ulic Wojska Polskiego i Sikorskiego jest ciepło i sucho. To warunek: odnawianie oznakowania może odbywać się przy temperaturze powyżej 15 st. Celsjusza i na suchej jezdni. Panowie w pomarańczowych kamizelkach oznaczają na asfalcie zarys pasów czy strzałek do pomalowania, po czym pokrywają wnętrze konturu białą lub czerwoną farbą. Przemierzają z wałkami na drążkach i ciężkimi hobokami (20-litrowe puszki z 32 kg farby) wszystkie drogi w mieście. Tym razem wyruszyli od strony Bawełny i właśnie docierają do pl. Kościuszki. Szczęśliwej drogi!
Mirosław R. Derewońko