Łosie nie do odstrzału
Ubiegłotygodniowy śmiertelny wypadek (zginął 46-letni pasażer auta, kierowca 29 lat trafił do szpitala) spowodowany przez łosia, który wbiegł na drogę nr 61 między Łomżą i Stawiskami, sprawił, że dyskutuje się nad zasadnością wznowienia odstrzałów tych zwierząt. Chcą tego niektórzy leśnicy argumentując, że łosi jest za dużo i powodują wiele szkód w uprawach młodego lasu. Przeciwnego zdania jest Biebrzański Park Narodowy. Zastępca dyrektora Parku Andrzej Grygoruk powiedział PAP że przetrzebiona przed laty populacja łosi, dopiero odbudowuje się genetycznie, tzn. zaczynają się pojawiać silne osobniki, których nie widziano od dawna. Chodzi o tzw. łopatacze, czyli samce z pięknym porożem w kształcie otwartej dłoni.
Dyrektor przyznaje, że w ubiegłotygodniowym śmiertelnym wypadku, choć miał on miejsce poza parkiem, mógł uczestniczyć łoś pochodzić znad Biebrzy. W okolicach Górki Sypniewo, gdzie doszło do zderzenia, wiedzie bowiem tzw. korytarz ekologiczny w kierunku Puszczy Piskiej, gdzie te ssaki chętnie migrują.
Dodajmy, że z ostatniego liczenia łosi wynika, że może ich być nad Biebrzą między 600 a 700 sztuk. Na 600 sztuk wskazują dane uzyskane dzięki metodzie pędzenia zwierząt. Na to, że jest ich nawet 700 wskazuje natomiast fakt, że w czasie gdy liczono łosie, wiele z nich przebywało w lasach poza parkiem narodowym.
Biebrzański Park Narodowy jest polską ostoją łosia. Powołany 16 lat temu park ma powierzchnię blisko 60 tys. ha i jest największym obszarem chronionym w Polsce. Chroni cenne obszary bagienne i rzadkie gatunki ptaków wodno-błotnych, np. bataliona i wodniczkę.