Kurski jest pewny że wygra...
Jacek Kurski, „nasza” „jedynka” listy Prawa i Sprawiedliwości w czerwcowych wyborach do europarlamentu jest pewny, że zdobędzie mandat w Brukseli. Podczas wizyty w Łomży, oceniając opublikowane przez dziennik „Rzeczpospolita” sondaże, które w okręgu dają blisko dwukrotną przewagę PO nad PiS, podkreślał, że jego ugrupowanie w tego typu badaniach zawsze jest niedoceniane. Sam prognozuje, że PiS zdobędzie 31% poparcia, a on zbierze 45% oddanych na partię głosów i wygra mandat europarlamentarzysty.
W Brukseli Kurski chce walczyć o więcej dla Polski (hasło wyborcze PiS), co znaczy również więcej dla województwa podlaskiego. Zapewniał, że jako eurodeputowany będzie starał się aby rolnicy dostawali więcej z tytułu dopłat bezpośrednich, a region więcej pieniędzy na rozbudowę i modernizację dróg.
Przy okazji skrytykował rząd Platformy Obywatelskiej, który w jego ocenie zemścił się na regionie za poparcie dla PiS ścinając inwestycje zapisane na liście indykatywnej w programie Infrastruktura i Środowisko.
W jego ocenie rząd i premier Donald Tusk wszczynają dyskusję nad tematami zastępczymi: eutanazja, kastracja pedofilów, aborcja itp... zamiast zajmować się tym co naprawdę ważne. Zarzucił rządowi, że przyczynił się do drastycznego spadku dochodów mieszkańców wsi i wobec np. spadku cen skupu mleka nie dokonał interwencji na rynku.
- Rząd Platformy robi rolnika i konsumenta w konia. Dochody rolników spadają, a mieszkańcy miast za żywność płacą coraz więcej – mówił Kurski.
Dodawał, że Polacy coraz wyraźniej widzą słabość rządów Platformy i wyrażał przekonanie dokonają odpowiedniego wyboru.
- Jeśli wygramy te wybory (europarlamentarne -dop.red.), to będzie forpoczta – zapowiedź naszego zwycięstwa w wyborach powszechnych w Polsce i powrót do władzy - oceniał Jacek Kurski.
W jego ocenie zgłoszenie listy kandydatów do europarlamentu przez Libertas ma osłabić PiS, ale jak dodawał „na szczęście elektorat PiS nie daje się oszukać”. Podkreślał, że „na prawo” od PiS nie ma miejsca dla poważnej siły politycznej, że głosowanie na kandydatów z małych ugrupowań to „strata głosu”, i że za jedną – dwie kadencje (sejmowe – odp.red) w Polsce na dobre ukształtuje się system dwupartyjny.