Mogła być niespodzianka, ale jej nie było...
Grając na wyjeździe piłkarze drugoligowego ŁKS-u Łomża omal nie sprawili niespodzianki. Mecz z Sokołowem Aleksandrów Łódzki zdecydowania rozpoczął się pod ich dyktando. Niestety w ciągu pierwszego kwadransa łomżanie zmarnowali aż trzy szanse na strzelenie pierwszego, w wiosennej rundzie rozgrywek, gola. Później inicjatywę przejęli gospodarze, którzy ostatecznie wygrali z Łomżą 2 : 0.
Początek sobotniego meczu mógł należeć do Łomży. Najpierw sytuacji sam na sam nie wykorzystał Mateusz Laskowski, później minimalnie obok bramki z rzutu wolnego uderzył kapitan biało-czerwonych Łukasz Tarnowski, a trzecią okazję miał Robert Cychol lecz znajdując się na dobrej pozycji nie zdecydował się na strzał.
Z biegiem czasu Sokół odzyskał jednak inicjatywę i już w 25 minucie, po strzele głową Łukasza Świętosławskiego gospodarze objęli prowadzenie. Jeszcze do przerwy mogli oni podwyższyć ten wynik, ale dwukrotnie ŁKS przed utrata bramki broniła poprzeczka.
Druga bramka padła w 61. minucie gry, po niezauważonym przez sędziego faulu jednego z zawodników gospodarzy. Piłkę do siatki bramki Rafała skierował Arkadiusz Świętosławski.
Pod koniec spotkania po raz kolejny dobrą okazję do zdobycia bramki dla ŁKS-u miał Mateusz Laskowski, piłka wybita przez Rafała Kuzię przeszła przez obronę Sokoła lecz Mateusz Laskowski w sytuacji sam na sam nie trafił w piłkę, a gdy próbował po raz kolejny uderzyć futbolówkę doskoczył do niego obrońca gospodarzy.