Przejdź do treści Przejdź do menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 napisz DONOS@

Czesław Śpiewa(ł) w Łomży

„Ja nie jestem na scenie, żeby udowodnić, że jestem wielkim artystą. Za takiego się nie uważam ani że to jest wielka sztuka” - mówił po poniedziałkowym wieczornym koncercie w restauracji Retro w Łomży Czesław Mozil. Z założycielem, wokalistą, muzykiem, tekściarzem i kompozytorem duńskiej grupy Tesco Value oraz autorem projektu muzycznego Czesław Śpiewa, o muzyce, i nie tylko o tym, rozmawia Mirosław R. Derewońko.


Mirosław R. Derewońko: - Czesław Śpiewa...?

Czesław Mozil: - Podobno. Mój polski projekt tylko nazywa się Czesław Śpiewa, a czy on naprawdę śpiewa, czy więcej gada albo czy więcej krzyczy to już jest nieważne.

MRD: - Czesław ma lekko zachrypnięte gardło z powodu przeziębienia czy dlatego, że pali...?
Czesław Mozil: - Nie palę papierosów, ale wszystkie inne rzeczy. Na przykład marihuanę. Palę umiarkowanie, ostatnio półtora tygodnia temu. Niekoniecznie jest umiarkowanie, jeżeli chodzi o alkohol. Chrypka jest przez alkohol.

MRD: - Przez cały półtoragodzinny koncert epatowałeś ponad 250 słuchaczy albo nawiązaniami do rozmaitych trunków, albo popijaniem czegoś. Co miałeś w tej szklance na scenie?
Czesław Mozil: - Scotch whisky Ballantine's.

MRD: - Jednak śpiewałeś o miłości do frozen margatita...
Czesław Mozil: - To jest tequila z jakimiś składnikami. Nie potrafiłbym publiczności takiego drinka zaproponować. Najgorsze, że byłem barmanem przez trzy lata i miałem bar w centrum Kopenhagi, który jak najbardziej splajtował. Miał 220 metrów kwadratowych, czynsz ogromny, ale padł też chyba dlatego, że nie potrafię zrobić podstawowych drinków. Wyszedłem z tego z  wielkim długiem, ale mam swoje piętnaście minut sławy i go spłaciłem.

MRD: - Smakuje Ci piwo Łomża...?
Czesław Mozil: - Jestem po raz pierwszy w Łomży i po raz pierwszy spróbowałem. Jest cudowne, jest świetne! Jak dobry pilsner, tylko trochę ciemniejsze.

MRD: - A jakie wrażenia po koncercie?
Czesław Mozil: - Kiedy weszliśmy do restauracji na obiad przed godziną 22, publiczność przy stolikach przywitała nas brawami. To było bardzo miłe. Można by było się krępować, można by było czuć się źle w towarzystwie, bo zostaliśmy wyróżnieni... Wielu gości poczęstowało nas czymś mocniejszym. Ja nie odmawiam, bo... Bo jeszcze nie dorosłem do tego, żeby odmawiać!

MRD: - Publiczność Was zaakceptowała i polubiła, po tym jak wylansowała Was radiowa Trójka. Gros tekstów na debiutanckiej płycie  „Debiut” napisał Michał Zabłocki, poeta związany z krakowską Piwnicą Pod Baranami, który zaprosił do współpracy twórczej internautów. Komu najbardziej zawdzięczasz tak imponująco udany debiut w kwietniu rok temu?
Czesław Mozil: - Czuję się strasznie wyróżniony, że ta płyta trafiła do ludzi i że zaistniała pod względem muzycznym. Na naszą twórczość zwrócili życzliwie uwagę jako jedni z pierwszych prezenterzy Trójki: Piotr Kaczkowski, Wojciech Mann i Grzegorz Wasowski. Wielką cechą mego – ewentualnie - talentu jest współpraca z dobrymi ludźmi, z którymi się dobrze czuję, których kocham i którym ufam. Przez Michała Zabłockiego odkryłem polski język, bo od piątego roku i ośmiu miesięcy życia żyłem w Danii, dokąd przenieśli się moi rodzice. Michał poznał mnie ze wspaniałym wykonawcą swoich wierszy – Grzegorz Turnau to potęga! Natomiast z Michałem poznał mnie w Krakowie nasz nieżyjący już menedżer Andrzej Kuba Florek, bardzo znany w środowisku jazzowym. To on poznał się na naszej muzyce w 2001 czy 2002 roku, kiedy jeszcze śpiewałem tylko po angielsku w Tesco Value. Usłyszał nas w jakimś klubiku i zaprosił na trasę kilkunastu koncertów. Już wtedy był pewien, że my będziemy ogromnym hitem polskim. Namawiał mnie, żebym śpiewał po polsku. Mnóstwo ludzi zakochało się w tekstach z płyty „Debiut”, a dużo ich nienawidzi, bo uważają, że są o niczym.

MRD: - Chętnie sięgacie po pastisz i parodię, kpicie ze świata show biznesu i tandety popkultury, balansujecie na granicy kabaretowego gagu, biesiadnej rozrywki  w stylistyce kapeli podwórkowej i tanecznego folku. To z połączeniu z nierzadko groteskowymi tekstami może drażnić słuchacza znieczulonego popową papką.   
Czesław Mozil: - Ja nie jestem na scenie, żeby udowodnić, że jestem wielkim artystą. Za takiego się nie uważam ani że to jest wielka sztuka. Bardzo wierzę w to, co porywa ludzi. Jak coś słyszę na żywo na koncercie albo oglądam film, to potrafię zapłakać. Najcudowniejszy czas, jaki miałem jako słuchacz, to było jak byłem nastolatkiem. Nie lubię przeintelektualizowania sztuki.  

MRD: - Czesław Niemen lubił i taką uprawiał.
Czesław Mozil: - Jak się pokazałem w kwietniu rok temu, to mnóstwo ludzi na blogach internetowych pisało, że nie mam tak na imię i że wziąłem je od Niemena. To ja na koncertach żartowałem z publicznością, że mam na imię Piotr i że wytwórnia wylansowała serial „Włatcy móch”, żeby znany stał się Czesio, a potem Czesław Śpiewa. I ludzie w to wierzą!

MRD: - Często prowadzisz takie gry z publicznością?
Czesław Mozil: - Ludzie chcą ściemy, lubią takie zabawne historyjki, a ja lubię żartować. Do tego mam świetnych fanów, którzy to rozumieją. Ale dumny jestem, że rodzice nadali mi imię, jakie nosi Czesław Miłosz. Mieszkam w Krakowie niedaleko domu, w którym ostatnie dziesięć lat życia spędził poeta. Niestety, nie przeczytałem żadnej jego książki. Ja jestem synem intelektu, ale nie słyszałem o nim wcześniej.

MRD: - W swoich polskich piosenkach często śpiewasz chrapliwie, dyszkantem, a nawet falsetem...
Czesław Mozil: - Jak pod prysznicem! Czesław śpiewa samotny. Pod prysznicem śpiewa się, fałszuje, i śpiewa ze swego życia. Wtedy jest muzyka. Największa... Nie przejmuję się w ogóle, że te cymbałki i ten przesterowany saksofon, i wszystko to, co robię na scenie, ewentualnie będzie źle odebrane przez ewentualny zły dźwięk czy ewentualnie zły humor. Bo to, co ja robię na scenie, jest tak magiczne, że mam nadzieję zaprosić wszystkich na jeszcze jeden koncert w Łomży za rok.

MRD: - Na czym, Twoim zdaniem, polega fenomen popularności Czesław Śpiewa?
Czesław Mozil: - Bierze się głównie z muzyki. Pewnie trochę z tekstów, trochę z mojej zabawnej polszczyzny i z romantyzmu „powrotu” do Polski, chociaż w ciągu sześciu lat daliśmy z Tesco Value trzysta koncertów. Mam być szczery? Jest mi całkowicie obojętne, jakim jestem fenomenem, obojętnie, czy to będzie trwało pięć minut czy dwadzieścia lat. Będzie trwało, jak będzie trwało. To wszystko się sprawdzi. A jak nie, to znowu wejdę w biznes gastronomiczny albo będę truskawki zbierał w Danii.  

MRD: - Dziękuję za rozmowę.     

Fot. Marek Maliszewski/4lomza.pl   

Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:

 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę