Lód musi być śliski
- Jak na Łomżę, to rewelacja – oświadcza pan Paweł z Łomży, który wczoraj wieczorem wybrał się z żoną Edytą i 8-letnim synem Kubą na otwarte o godz. 15 sztuczne lodowisko miejskie. - Tego nam było trzeba! Nie chcą podawać nazwiska. Jako pierwsza o uruchomieniu lodowiska dowiedziała się małżonka, przejeżdżając samochodem obok pl. Niepodległości. Ponieważ jest miłośniczką szaleństwa na lodzie, bez trudu namówiła na wspólną wyprawę całą rodzinę.
Tercje trwają godzinę, a pomiędzy nimi są półgodzinne przerwy na wyschnięcie łyżew i wyrównanie lodu. Służy do tego niewielki pojazd, tzw. rolba, zgarniający śnieg i uzupełniający ubytki w tafli wodą. Z boku dyskretnie ustawiono dwie przenośne toalety.
W wypożyczalni za 3 zł można wybrać jedną z 200 par łyżew o numerach od 28 do 46. Bilet wstępu kosztuje 4 zł, zaś ulgowy dla dzieci i młodzieży 3 zł. Drugi sezon kasjerką lodowiska jest pani Monika. Na pierwszą łyżwiarkę czekała wczoraj półtorej godziny.
- W tym roku sezon łyżwiarski w Łomży zaczęła 23-letnia kobieta, która ok. godz. 16.30 przyszła z koleżanką – mówi sympatyczna kasjerka. - Wiem, bo do wypożyczenia łyżew potrzebny jest dowód tożsamości. Potem przyszli trzej chłopcy z podstawówki. Dwóch wypożyczyło łyżwy, a jeden miał własne.
Wczoraj na miejskiej ślizgawce zażywało ruchu ponad 60 osób. Pan Paweł obserwował zwinność żony i syna, przytupując dla rozgrzewki przy bandzie.
- To Edyta nas nauczyła jeździć na łyżwach – opowiada. - Rok temu przychodziła na lodowisko niemal codziennie. Jednak nasz Kuba jeździ lepiej ode mnie. Nie obyło się bez siniaków, ale jazda na łyżwach ma to do siebie, że nie można się nie przewrócić. Wiadomo – lód musi być śliski!