Remis, to wszystko na co było stać...
W rozegranym w Wielka Sobotę drugoligowym meczu ŁKS Browar Łomża bezbramkowo zremisował z Odrą Opole. Mecz nie był ciekawy. Charakteryzowała go przede wszystkim kopanina w środkowej strefie boiska i wybijanie piłki sprzed własnego pola karnego. Obie drużyny miały po kilka szans do strzelenia gola, ale żadna ze stron nie potrafiła wykończyć nadarzających się okazji. W bramce ŁKS-u dobrze spisywał się Pavlo Projan, który kilkakrotnie uratował łomżan przed stratą bramki. - Remis to jest sprawiedliwy wynik tego spotkania - mówił po meczu trener ŁKS-u Łomża Witold Mroziewski. Szkoleniowiec Łomży dodawał, że chaotyczna gra, którą prezentowali na boisku piłkarze ŁKS-u była „wykładem tego, na co nas stać”.
Na palcach jednej ręki szkoleniowcy obu drużyn zliczali po meczu sytuacje po których ich podopieczni mogli strzelić gole. Trener Odry Opole mówił, że naliczył ich cztery, trener ŁKS-u – tylko dwie.
- Spodziewaliśmy się zagrożeń po stałych fragmentach gry – i tak rzeczywiście było – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Witold Mroziewski – Udało nam się przy tym zneutralizować najgroźniejszych piłkarzy Odry i uniknąć błędów - dodawał.
Szkoleniowiec ŁKS-u podkreślał, że trudno mówić o zadowoleniu, gdy mecz nie jest wygranym, ale jak przyznawał piłkarze na boisku dali z siebie wszystko.
- Ja znam ich z treningów. Ta gra to była wykładnia tego na co nas stać – mówił, dodając że zespół odczuwa brak kilku kluczowych zawodników.
Dodać wypada, że podczas tego spotkania trzech piłkarzy ŁKS-u „zarobiło” po żółtej kartce: Sędrowski, Janicki i Kęska. Lekarze karetki pogotowia musieli obandażować głowę Stefańczykowi, który ucierpiał w zderzeniu z Pronajem na własnym polu karnym. Mecz mimo Wielkiej Soboty i kiepskich prognoz meteorologicznych oglądało blisko dwa tysiące kibiców.