wtorek 11.12.2007
Jajecznica z ptasiej grypy – Gazeta Współczesna Szansa na ratunek oddziału zakaźnego w Łomży – Gazeta Wyborcza Przewrót w sejmiku, PO idzie po władzę – Gazeta Wyborcza Bez cukrowni nie ma życia! - Kurier Poranny
Jajka ze zlikwidowanej kilka dni temu fermy drobiowej w Karniszynie można kupić na targowisku przy ul. Sikorskiego w Łomży - zaalarmowała Gazetę Współczesną czytelniczka.
Tak dla żartu sprawdziliśmy z mężem kod na jajkach - mówi pani Alicja. - Szybko przestało nam być do śmiechu. Przeraziłam się bardzo, gdy okazało się, że symbole odpowiadają tym podawanym w mediach – opowiada kobieta gazecie.
Jaja z wycofanej serii pani Alicja kupiła w piątek. Wczoraj dziennikarze Współczesnej zapytali sprzedawcę dlaczego nimi handluje.
- Nie ma co szukać ptasiej grypy, to bujda – odpowiedział. Mężczyzna nie chciał powiedzieć gdzie kupił te jaje, ale dziennik zauważa jednak, że na stoisku była wytłaczanka z towarem "zapowietrzonym".
Na łamach Współczesnej służby sanitarne uspokajają: tylko spożycie surowego jajka może być dla człowieka szkodliwe, a poza tym wirus ptasiej grypy nie jest groźny dla człowieka.
Szansa na ratunek oddziału zakaźnego w Łomży – Gazeta Wyborcza
Podpisy łomżan przekonały zarząd województwa, że warto powalczyć o oddział zakaźny szpitala w Łomży – pisze Wyborcza. Oddział miał być zlikwidowany, bo zamiast zysków przynosił straty, a pacjenci odesłani do Białegostoku okazuje się jednak, że wcale tak być nie musi, a sprawa ma się wyjaśnić do końca tygodnia. Wtedy dyrektor szpitala Marian Jaszewski przedstawi zarządowi wszystkie za i przeciw i już dziś mówi „nie mamy pieniędzy i jeżeli władze województwa nam nie pomogą, nie damy rady”.
Tymczasem jak zauważa Wyborcza Marek Olbryś zmienia front i twierdzi, że nigdy nie aprobował likwidacji tego oddziału.
- Nic nie jest jeszcze przesądzone. Jeżeli taka jest wola pacjentów, zrobimy wszystko, aby to miejsce uratować - zarzeka się wicemarszałek i zdradza swój plan na przyszłość placówki.
- Oddział będzie trochę mniejszy, ale na pewno wystarczający. Na parterze wynajmiemy pomieszczenia na działalność komercyjną. Jaką? Jeszcze powiedzieć nie mogę, ale na pewno zdrowotną. To powinno przynieść jakieś zyski i tak chcemy ocalić oddział - mówi Olbryś.
Przewrót w sejmiku, PO idzie po władzę – Gazeta Wyborcza
Koalicja PiS i PSL nie istnieje – obwieszcza Gazeta Wyborcza. Wczoraj ponad połowa radnych sejmiku podpisała się pod wnioskiem o odwołanie tworzonego przez te dwie partie zarządu województwa.
Formalnie powodem złożenia wniosku o odwołanie jest to, że zarząd od ponad miesiąca funkcjonuje w niepełnym składzie.
- Ten zarząd nie ma większości, a to szkodliwe dla województwa - uzasadniał złożony przez siebie wniosek. Podpisali się pod nim wszyscy członkowie jego klubu, komplet działaczy LiD i czterech z pięciu radnych PSL. W sumie szesnaście osób z trzydziestoosobowego sejmiku.
Gazeta zauważa, że nad złożonym wnioskiem będzie można głosować najwcześniej za 30 dni. By wcielić go w życie, potrzeba 18 głosów. Przewodniczący radnych PO optymistycznie zakłada, że w kluczowym głosowaniu za odwołaniem marszałka będzie jeszcze więcej radnych.
Oznacza to, że przeciwko swojej partii musiałby głosować ktoś z 12-osobowego klubu PiS. Pytany o szczegóły Dworzański tylko tajemniczo się uśmiecha – relacjonuje Wyborcza.
Bez cukrowni nie ma życia! - Kurier Poranny
Kurier Poranny opisuje wczorajsza popołudniową demonstracje w Łapach w obronie tutejszej cukrowni. Wczoraj o godzinie 15 przed bramą cukrowni stawili się pracownicy i mieszkańcy Łap. Likwidacja cukrowni to dramat wielu rodzin. Oznacza tylko jedno - bezrobocie. Wszyscy jak ognia boją się utraty pacy. Dlatego popierają protest.
Łapskiej cukrowni grozi likwidacja, bo Unia Europejska zażądała zmniejszenia produkcji cukru w krajach unijnych. W Polsce ma ono wynieść 13 procent.
Dziennik zauważa, że cukrownia istnieje ponad 30 lat i że to jedyna firma produkująca cukier na Podlasiu, a co najciekawsze od lat przynosi zyski.
Na wieść o groźbie likwidacji w Łapach zawrzało. Pracownicy, ich rodziny oraz inni mieszkańcy są zaniepokojeni tą wieścią. Cukrownia zatrudnia 267 pracowników. Większość załogi to ludzie w wieku przedemerytalnym. Stąd i obawy większe. Wszyscy zdają sobie sprawę, że w tym wieku o zatrudnienie trudno.
Buntują się też plantatorzy, którzy od lat współpracują z cukrownią. Oni też stracą. Likwidacja przedsiębiorstwa oznacza dla nich tylko jedno, wyłączenia z produkcji buraków cukrowych. Najbliższa cukrownia w Krasnymstawie jest oddalona od Łap o 250 kilometrów. Taka odległość uniemożliwi rolnikom dostarczenia i uprawę korzeni.