Łatwy początek, a później dreszczowiec z happy end-em
Siatkarki UKS „Jedynka” Łomża wygrały 3 : 2 sobotni mecz z ŁKS Łódź. Spotkanie rozpoczęło się dobrze dla łomżanek, które łatwo, lekko i przyjemnie aż 25 do 7 wygrały pierwszego seta. Później sytuacja na boisku i się zmieniła, a o wyniku musiał zdecydować tie-break. - Najważniejsze że mecz jest wygrany. Mam nadzieję, że dziewczęta przełamały złą passę i uwierzyły, że możemy wygrać – mówił po meczu trener Mirosław Skawski.
Po wysokiej wygranej w pierwszym secie
i rozstrzygnięciu na swoją korzyść wyniku w drugim (25:23)
wszystkim kibicom zebranym w hali im. Olimpijczyków Polskich
wydawało się, że ten mecz będzie miał tylko trzy sety. Tymczasem
obraz gry na boisku uległ zmianie. Łomżankom przestało niemal
wszystko wychodzić, a ich przeciwniczki jakoby otrząsnęły po
masakrze z pierwszego seta. Trzeciego i czwartego seta wygrały
siatkarki ŁKS-u Łódź (21 : 25 i 20 : 25) i to one
wychodziły „na fali” do tie-breaka. Na szczęście tym razem
podopieczne Mirosława Skawskiego zebrały się i zdołały wygrać
go wysoko 15 do 9.
- To były dla nas najważniejsze, bo
dotychczas przegrywaliśmy mecze wyrównane – cieszył się
ze wyniku tie-break i całego meczu Skawski.
- Za bardzo
chciałyśmy wygrać tego trzeciego seta i wszystko się popsuło –
mówiła Milena Skowrońska, dodając po tym zwycięstwie
zespół uwierzył w swoje możliwości. - Lepiej gramy w
obronie, już się ograłyśmy i teraz będzie lepiej – dodawał.
Zarówno trener jak i zawodniczki „Jedynki” podkreślają. Że lepiej jest grać na własnym parkiecie i przy własnej publiczności „bo kibice, to kolejny nasz zawodnik”.