czwartek 20.09.2007
Gazeta Wyborcza - Stan krytyczny w łomżyńskim szpitalu Kurier Poranny - Sumienie lekarzy kosztuje Kurier Poranny - Niegrzeczni? Repeta! Gazeta Współczesna - Daleka droga do szkoły
Gazeta Wyborcza - Stan krytyczny w łomżyńskim szpitalu
- W tym szpitalu nie zmieniło się nic od czasów PRL-u. Jest zastraszanie, mobbing. Białoruś. W takich warunkach pracować nie będziemy. Odchodzimy - mówią zdeterminowani lekarze. Dyrektor na to: - To ja zmniejszę trochę szpital i znajdę nowych. Już się do mnie zgłaszają. Nie będzie źle.
Szpital Wojewódzki w Łomży to wielki obiekt. Pacjenci mają na miejscu poradnie, oddziały szpitalne i wszystkich specjalistów. Niestety, wszystko zmieni się już 1 października. Wszystko wskazuje na to, że w szpitalu zostanie kilkunastu lekarzy, bo pozostali odejdą z pracy.
- Tu już nie chodzi tylko pieniądze. Nie możemy dogadać się z dyrektorem, który chyba robi wszystko, aby nam zaszkodzić - mówi Marek Raszczyk, ortopeda, który jest jednym z ponad stu lekarzy, którzy trzy miesiące temu złożył wypowiedzenia z pracy. - Jestem już tak tym wszystkim zmęczony i zdeterminowany, że na pewno wypowiedzenia nie wycofam, chyba że w najbliższych dniach nastąpi jakiś przełom.
- A ja właśnie na to liczę. Nie wierzę, że ten szpital, w którym wszyscy przepracowaliśmy po kilkadziesiąt lat, przestanie istnieć z dnia na dzień. To po prostu niemożliwe - mówi Joanna Rogowska z pediatrii.
Mamo, my nie mamy nawet garażu
Lekarze mają żal do swego szefa. Zarzucają mu brak kompetencji do kierowania tak wielką placówką. Mówią, że nie interesuje się losem szpitala, że nie prowadził z nimi żadnych rozmów, a strajk zawieszony został tylko na prośbę marszałka.
więcej: Gazeta Wyborcza - Stan krytyczny w łomżyńskim szpitalu
Kurier Poranny - Sumienie lekarzy kosztuje
Żądają 1,7 mln zł. Od lekarzy i szpitala. To dużo? Nie dla nich. Na tyle wycenili chorobę córki. Urodziła się, bo lekarze odmówili badań prenatalnych.
- To ich wina - mówią Barbara i Sławomir Wojnarowscy z Łomży.
Mam dwójkę niepełnosprawnych dzieci. Do końca miesiąca zostało mi 1,40 złotych. Jak mamy za to żyć? Nie starczy nawet na chleb - pytała się wczoraj w sądzie Barbara Wojnarowska. Proces o odszkodowanie znów ruszył.
Walczą od pięciu lat
Ponad pięć lat temu razem z mężem wniosła pozew, bezprecedensowy w polskim wymiarze sprawiedliwości. Jest on następstwem tego, co wydarzyło się w 1999 roku.
Wtedy to Barbara Wojnarowska zgłosiła się do szpitala w Łomży. Była w drugiej ciąży. Bała się, że dziecko urodzi się z rzadką, bardzo poważną chorobą genetyczną - hipochodroplazją kości. Chorzy na nią mają krótsze ręce, nogi, problemy ze stawami. Państwo Wojnarowscy mieli już wówczas synka obarczonego właśnie tą chorobą.
Łomżyńscy lekarze odmówili kobiecie wykonania aborcji. Barbara Wojnarowska chciała więc, by skierowali ją na badania prenatalne. Także spotkała się z odmową.
Urodziła córkę - Monikę, chorą na hipochodroplazję.
więcej: Kurier Poranny - Sumienie lekarzy kosztuje
Kurier Poranny - Niegrzeczni? Repeta!
Uczniowie z nagannym zachowaniem mogą powtarzać klasę.Czy dzięki temu nie będą już sprawiać problemów wychowawczych?
- Ja w to nie wierzę - uważa Barbara Choroszewska, pedagog i terapeuta.
Ale wielu nauczycieli i uczniów uważa, że podniesienie rangi oceny z zachowania to dobry sposób na dyscyplinę. - Może zmobilizuje uczniów do poprawy - mówi Alicja Witkowska, dyrektorka gimnazjum nr 3 przy ul. Spacerowej.
Do tej pory ocena z zachowania nie miała żadnego wpływu na promocję. Ale ministerstwo edukacji postanowiło to zmienić. Niegrzeczni uczniowie mogą powtarzać klasę.
- Jeżeli skończy ten i następny rok szkolny z nagannym zachowaniem, rada pedagogiczna może zdecydować o pozostawieniu go w tej samej klasie - tłumaczy Małgorzata Palanis, rzecznik podlaskiego kuratorium oświaty.
Jeżeli naganna ocena z zachowania będzie na świadectwie trzy razy z rzędu, promocji na pewno nie będzie.
więcej: Kurier Poranny - Niegrzeczni? Repeta!
Gazeta Współczesna - Daleka droga do szkoły
Źle zorganizowane dojazdy, brak należytej opieki nauczycieli i niezabezpieczone przed obcymi wejścia do szkół – oto dlaczego droga ucznia z domu na lekcje jest niebezpieczna.
Nawet trzy godziny muszą czekać uczniowie niektórych gimnazjów na autobus, który zabierze ich po lekcjach do domu – stwierdzili wizytatorzy z Kuratorium Oświaty w Białymstoku, którzy w roku szkolnym 2006/07 kontrolowali szkoły w naszym regionie.
Kontrole wykazały liczne niepra-widłowości w organizacji dowożenia, w sprawowaniu opieki nad dziećmi podczas transportu i w zapewnieniu bezpiecznego pobytu w szkole przed odjazdem gimbusu lub PKS-u. Tymczasem długi czas oczekiwania na powrót do domu sprzyja uczniowskim bójkom, sięganiu po papierosy, a nawet alkohol.
– Nasze kontrole wykazały, że tylko w nielicznych szkołach uczniowie mają zapewniony powrót do domu bezpośrednio po lekcjach – mówi Małgorzata Palanis, rzecznik Kuratorium Oświaty.
W prawie połowie gimnazjów w naszym regionie uczniowie czekają na autobus ponad godzinę, a w szkołach podstawowych średni czas oczekiwania ucznia na transport do domu wynosi 67 minut. Są jednak i takie placówki oświatowe, w których uczniowie czekają na odjazd do domu dwie, a nawet ponad trzy godziny!
Z informacji udzielonych przez dyrektorów szkół podstawowych i gimnazjów wynika, że w ponad 40 proc. placówek, do których uczniowie dojeżdżają, podczas dowożenia miały miejsce różnorodne wypadki typu popychanie, wyzywanie, a nawet pobicia!
więcej: Gazeta Współczesna - Daleka droga do szkoły