ŁKS podejmie Arkę w II lidze
Teoretycznie w starciu z Arką Gdynia łomżanie nie mają najmniejszych szans na zdobycie choćby punktu. Jednak na szczęście piłka czasami nie ma za wiele wspólnego z teorią, dlatego też w Łomży liczą w sobotę (godz. 16) na korzystny rezultat.
Arka została zdegradowana do II ligi za udział w korupcji i ukarana odjęciem pięciu punktów, ale w klubie pozostał zarówno trener Wojciech Stawowy, jak i czołowi zawodnicy. A mają oni w Gdyni istne eldorado. Budżet klubu zwiększył się mimo spadku z 10 do 13 mln zł. Stawowy dostał podwyżkę i zarabia więcej niż większość trenerów w ekstraklasie. Piłkarze za wygrane mecze mają do podziału te same premie co w poprzednim sezonie w I lidze. Co prawda z drużyny odszedł najlepszy strzelec minionego sezonu Janusz Dziedzic, który wrócił do Bełchatowa, ale Stawowy nie może powiedzieć, że go to specjalnie zabolało. Ściągnął bowiem m.in. Marcina Chmiesta, który w poprzednich rozgrywkach - zanim wyjechał do Portugalii - był najlepszym strzelcem ekstraklasy.
- Myślę, że już mamy drużynę pierwszoligową. Na pewno jesteśmy jednym z faworytów, ale dzięki temu nie będzie nam wcale łatwiej - mówi szkoleniowiec Arki. - Wszystkie drużyny się na nas sprężają i grają ze zdwojoną ambicją, tak jak w ekstraklasie gra się przeciwko Legii czy Wiśle.
Tak jest w rzeczywistości i chociaż gdynianie nie doznali jeszcze porażki, to zremisowali już trzy spotkania. Punkty Arce urwały Kmita Zabierzów, Śląsk Wrocław i Znicz Pruszków.
- My też postaramy się powalczyć o korzystny wynik - zapewnia Łukasz Adamski, pomocnik ŁKS-u. - Muszę przyznać, że bardzo cieszymy się, że przyjdzie nam się zmierzyć z tak silnym rywalem. Na pewno nie nastawimy się tylko na obronę, wydaje mi się, że jesteśmy w stanie nawet wygrać. Chociaż na pewno pod względem organizacyjnym nie mamy co się porównywać do rywali, ich budżet jest przecież ponad dziesięciokrotnie większy od naszego.
Klub z Łomży jest w zupełnie odmiennej sytuacji niż ten z Gdańska. Jak już pisaliśmy wielokrotnie, w klubowej kasie częściej widać dno niż pieniądze. A ostatnio piłkarze byli bardzo blisko strajku, mieli nie pojechać na mecz z Lechią Gdańsk, żeby tylko działacze zwrócili na nich uwagę i wypłacili zaległe pieniądze. Ich groźby przyniosły pewien skutek, gdyż zostały im ostatnio wypłacone zaległości za lipiec, otrzymali też obietnicę, że w najbliższym czasie będą uregulowane też pozostałe należności. Pod względem kadrowym również nie wypada porównywać obu zespołów. Gdy w Arce grają bowiem zawodnicy z doświadczeniem I-ligowym czy nawet reprezentacyjnym (m.in. Bartosz Karwan), to w Łomży nie brakuje piłkarzy, którzy jeszcze niedawno kopali piłkę w IV lidze (m.in. Paweł Jurgielewicz).
- Nie ma co patrzeć na nazwiska, my staramy się skupiać tylko na spotkaniu z Arką i niczym innym nie zaprzątać sobie głowy - twierdzi Adamski. - Mam nadzieję, że zdołamy sprawić niespodziankę.
źródło: Gazeta Wyborcza Białystok