piątek 13.07.2007
Gazeta Współczesna - Wysoko się cenią Gazeta Współczesna - Ankiety prawdy Gazeta Współczesna - Prokurator przeszedł z PRL do IPN Kurier Poranny - Brat zabił brata Gazeta Wyborcza - Jest praca w policji dla cywila
Gazeta Współczesna - Wysoko się cenią
Mniej dodatkowych zajęć z języków obcych, mniej kółek przedmiotowych i zajęć ruchowych, tak wysoką cenę za błąd urzędników zapłacą łomżyńscy uczniowie. Podlaskie Kuratorium Oświaty odrzuciło dwa projekty o dofinansowanie organizacji zajęć pozalekcyjnych złożone przez łomżyńskie władze.
- Obydwa projekty odrzucono z przyczyn formalnych - mówi Małgorzata Palanis, rzecznik prasowy Kuratorium Oświaty w Białymstoku, które w ramach ministerialnego projektu "Aktywizacja jednostek samorządu terytorialnego i organizacji pozarządowych" rozdysponowało pieniądze.
Obydwa programy opiewały w sumie na 260 tys. zł. Kuratorium miało dofinansować 70 proc. tej kwoty.
- Według mnie przygotowaliśmy dwa bardzo dobre projekty. Jeden dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjów, a drugi dla uczniów szkół średnich - zapewnia Krzysztof Choiński, wiceprezydent zajmujący się oświatą w łomżyńskim magistracie. - Na obsługę obydwu projektów wyliczyliśmy nasze realne koszty. Niestety komisja weryfikująca wnioski uznała je za zbyt wysokie. Co ja mam kłamać, mogłem być chytrym prezydentem i nie wstawić tych kosztów i uzyskać te pieniądze. Chyba nie o to tu chodzi.
Ale koszty "wstawiono" i to zbyt wysokie. Według ministerialnych wytycznych na obsługę programu nie można było przeznaczyć więcej niż 5 proc. wartości składanego projektu. Łomżyńscy urzędnicy przekroczyli ten próg, ale nie czują się winni.
- Skoro kuratorium zauważyło, że wpisane koszty są za wysokie, to powinni nam o tym powiedzieć - przekonuje prezydent Krzysztof Choiński. - Moglibyśmy je zmniejszyć, a dzieci dostałyby pieniądze.
więcej: Gazeta Współczesna - Wysoko się cenią
Gazeta Współczesna - Ankiety prawdy
Największą zaletą Kolna jest to, że jest miastem spokojnym. Największą wadą - duże bezrobocie - wynika z badań społecznych przeprowadzonych wśród mieszkańców.
Badania na zlecenie władz miasta opracowali studenci V roku socjologii Uniwersytetu w Białymstoku. 264 losowo wybranych mieszkańców w kwestionariuszu wypowiedziało swoje opinie. Z dziewięcioma osobami przeprowadzono wywiad pogłębiony. Na podstawie zebranych informacji powstał raport "Kolno - promocja i rozwój", który będzie jednym z ważniejszych elementów budowania strategii promocji miasta.
Zatrzymać wykształconych
Mieszkańcy Kolna lubią swoje miasto. Chwalą je, bo ich zdaniem to spokojne i bezpieczne miejsce do życia, stąd pochodzą ich rodziny, jest czyste środowisko i przyjaźni ludzie. Ale widzą też wady. Głównym problemem w mieście jest brak pracy - to podkreśla ponad połowa badanych. Jeżeli chcą opuścić Kolno na stałe, to właśnie w poszukiwaniu pracy, możliwości rozwoju i lepszego poziomu życia.
- Kolno jest zagrożone odpływem ludzi aktywnych i młodych, i to jest zjawisko niepokojące - podkreśla Maciej Białous, jeden ze studentów opracowujących raport i pracownik urzędu miasta odpowiedzialny za sprawy promocji. - Na plus zaskoczyło mnie, jak mieszkańcy chwalą swoje miasto, aż przyjemnie było analizować takie wypowiedzi, Kolno traktują jak swoją małą ojczyznę.
Zdaniem badanych miasto powinno inwestować właśnie w walkę z bezrobociem, rozwój przedsiębiorczości i pomoc społeczną.
więcej: Gazeta Współczesna - Ankiety prawdy
Gazeta Współczesna - Prokurator przeszedł z PRL do IPN
Prokurator K. z białostockiego IPN-u był prokuratorem w latach 80. i możliwe, że współpracował z SB! Warszawski IPN sprawdza, czy w 1984 r., podczas przesłuchiwania działacza "Solidarności”, przekroczył on swoje uprawnienia. Jednak jeśli nie zostanie oskarżony, będzie mógł nadal bez przeszkód śledzić komunistycznych zbrodniarzy.
O zawodowej przeszłości prokuratora opowiada Krzysztof Wasilewski z białostockiego Klubu Więzionych, Internowanych i Represjonowanych. To on w pracowniku IPN-u rozpoznał prokuratora, z którym rozmawiał w 1984 r.
- Poszedłem wtedy do prokuratury ujawnić się. Powiedziałem o swojej opozycyjnej działalności, a on wyszedł z pokoju i za chwilę wrócił z dwoma funkcjonariuszami SB - opowiada Wasilewski. - Grozili mi potem pozbawieniem wolności, choć to było niezgodne z prawem.
Wasilewski zawiadomił o wszystkim IPN w Warszawie.
- W Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu trwają czynności sprawdzające, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy SB i przez obecnego prokuratora IPN, wówczas asesora Prokuratury Rejonowej - potwierdza Andrzej Arse-niuk, rzecznik IPN-u w Warszawie.
więcej: Gazeta Współczesna - Prokurator przeszedł z PRL do IPN
Kurier Poranny - Brat zabił brata
W środę wieczorem sąsiedzi pobili się o kilkanaście centymetrów ziemi. Jeden nie żyje, drugi pewnie spędzi resztę życia za kratkami. Byli stryjecznymi braćmi.
Co mu do głowy przyszło?! - nie może uwierzyć Roman Płoński ze wsi Jabłoń Dąbrowa.
Przecież tu wszyscy ze wszystkimi w zgodzie żyją. Rozmawiali ze sobą, razem do sklepu chodzili - zaczyna łkać pani Zuzanna.
- To był dobry sąsiad. Zawsze przyszedł, porozmawiał - wspomina jej synowa Ewa. - A teraz taka tragedia...
O płot za daleko
Wiesław J. miał 57 lat. Roman J. był o dwanaście lat starszy. Ich synowie się lubili. Na wsi mówią, że nawet razem na piwo chodzili.
A ojcowie? Ludzie ze wsi twierdzą, że też. Ale ci najbliżsi sąsiedzi mówią co innego. Bo o ziemię kłócili się od dawna. - Ja tu mieszkam już czterdzieści lat. I oni od tego czasu tak się zaczepiali - opowiada Jan Szepietowski. - Wiesław jest moim rówieśnikiem. Lubił zażartować. Złego słowa powiedzieć nie mogę. A Roman to nerwus był - dodaje.
- Mieli często spory - potwierdza Stanisław Jabłoński. - Rozmaicie między nimi było - dodaje kolejny.
- Konflikt się nasilił, gdy Wiesław J. zaczął grodzić swoją posesję. Według sąsiada, płot wchodził kilkanaście centymetrów w jego działkę - tłumaczy Grzegorz Malinowski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wysokiem Mazowieckiem. - Pomiędzy nimi zaczęło dochodzić do przepychanek, a Roman J. kilkukrotnie niszczył ogrodzenie sąsiada.
We wtorek pokłócili się po raz ostatni. W pewnej chwili Roman J. złapał za sztachetę z wystającym gwoździem. Kilka razy uderzył nią w głowę kuzyna. Gdy ten upadł na ziemię, odszedł od niego, jak gdyby nic się nie stało.
więcej: Kurier Poranny - Brat zabił brata
Gazeta Wyborcza - Jest praca w policji dla cywila
Prawie dwieście etatów czeka na chętnych w podlaskiej policji. Nie trzeba będzie patrolować ulic i łapać bandytów, potrzebne są osoby, które usiądą za biurkiem.
Ucywilnianie - to pojęcie w policji ostatnio robi karierę. A to w związku z politycznymi obietnicami, że na ulicach będzie więcej patroli. Liczba policjantów jest stała, "góra" zdecydowała więc ruszyć tych, co siedzą za biurkami. - Reorganizacja pracy policjantów służących do tej pory w pionach logistycznych odbyła się już wcześniej, teraz uzupełniamy etaty, które zostały zwolnione - tłumaczy podinsp. Andrzej Baranowski z zespołu prasowego podlaskiej policji.
W skali całego województwa poszukiwanych jest ok. 190 osób. Zarobki, jak na policję, całkiem niezłe, bo będą się wahać od 1,5 tys. zł do 3,6 tys. zł brutto - to na początek. Na największe stawki mogą liczyć specjaliści. Poszukiwane są osoby m.in. do wprowadzania danych do komputera, specjaliści od przetargów, psychologowie czy kadrowcy.
Wymagania? Minimum wykształcenie średnie, przy niektórych stanowiskach - wyższe. Umiejętność obsługi komputera prawie przy każdym stanowisku, ale już znajomość języków obcych - nie wszędzie. Przy etatach dla specjalistów (kontrolerzy, inspektorzy) konieczna znajomość odpowiednich ustaw i przepisów.
Aby zostać pracownikiem cywilnym policji nie potrzeba zdawać testów wiedzy i testów sprawnościowych. Wystarczy przynieść standardowy komplet dokumentów, jak przy ubieganiu się o każdą inną pracę (życiorys, list motywacyjny, oświadczenie o niekaralności, kopię trzech pierwszych stron dowodu osobistego, zgoda na przetwarzanie danych) i pomyślnie przejść rozmowę kwalifikacyjną.
więcej: Gazeta Wyborcza - Jest praca w policji dla cywila