wtorek 10.07.2007
Gazeta Współczesna - Autobusy staną? Gazeta Współczesna - Z operą i jazzem Gazeta Wyborcza - Za brak PESEL-u na recepcie zapłaci lekarz
Gazeta Współczesna - Autobusy staną?
- Póki co, nie będziemy udzielać żadnych informacji. O efektach spotkania poinformuje mediator. Nie komentujemy całej sprawy. Możemy rozmawiać jedynie o pogodzie, nie o strajku - mówili po poniedziałkowym spotkaniu związkowcy Zakładowej Rady Kierowców i przedstawiciele NSZZ "Solidarność 80". Przeciągające się mediacje to efekt braku porozumienia między związkowcami, a zarządcą firmy. Podczas czwartkowego spotkania 5 lipca, został jedynie wypracowany grunt pod dalsze rozmowy.
- Nie będę komentował treści rozmów - mówi Romuald Kozłowski, dyrektor delegatury łomżyńskiej Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. - Ważne jest to, że rozmowy nie zostały zerwane i będą trwać dalej - dodaje Kozłowski.
Związkowcy domagają się wzrostu wynagrodzeń dla wszystkich pracowników o co najmniej 10 proc. oraz przerwania kontrowersyjnego procesu prywatyzacji. W fazie prowadzonych rozmów te kwestie zostały wyjaśnione. W dalszym ciągu zaś kwestią sporną pozostaje wyrównanie strat finansowych poprzez wypłacenie nagród pracownikom, którzy mieli odmienne zdanie w kwestii prywatyzacji, niż zarządca przedsiębiorstwa.
więcej: Gazeta Współczesna - Autobusy staną?
Gazeta Współczesna - Z operą i jazzem
Ponad tydzień brzmiał XIV Festiwal Muzyczne Dni Drozdowo-Łomża. Przyniósł radość, wzruszenia i wielką sztukę.
- Festiwal jest nam potrzebny jak powietrze, gdyż dotyka sfer niezbędnych do życia: przekonań, wierzeń i uczuć - mówił na inauguracji w parku dworskim w Drozdowie ks. bp Stanisław Stefanek, ordynariusz diecezji łomżyńskiej i patron największej imprezy muzycznej w naszym regionie.
Kończąca w ostatnią niedzielę Muzyczne Dni Wielka Gala w Pałacu, na którą Jacek Szymański zaprosił ponad 30 wykonawców, potwierdziła prawdziwość słów hierarchy. Publiczność owacjami na stojąco dziękowała śpiewakom i muzykom za przeboje ze światowych oper, operetek i musicali. Oklasków nie żałowała też na pozostałych 10 koncertach Dni.
Rewelacją w tym roku była opera narodowa Stanisława Moniuszki "Straszny dwór" w inscenizacji i ze scenografią pomysłodawcy festiwalu Jacka Szymańskiego. Dwa tysiące słuchaczy w sanktuarium pw. Miłosierdzia Bożego obejrzało dzieło o braciach składających przysięgę o stanie bezżennym, aby móc w każdej chwili bronić ojczyzny. Wpadają w sidła miłości sióstr, w nie tak wcale strasznym dworze. Brawurowo mazura na finał wykonał Zespół Pieśni i Tańca "Łomża", przygotowany przez Kazimierza Pawczyńskiego.
Każdy dzień przynosił moc muzycznych doznań. Wyróżnimy recital w ratuszu króla barytonów polskich Floriana Skulskiego, koncert organowy Gedymina Grubby i "Księżniczkę czardasza" (reż. Andrzej Kosecki).
więcej: Gazeta Współczesna - Z operą i jazzem
Gazeta Wyborcza - Za brak PESEL-u na recepcie zapłaci lekarz
Lekarze, którzy w ramach strajku bojkotują przepisy, mogą ponieść karę. Chodzi o wpisywanie na receptach numerów PESEL pacjentów. Taki obowiązek został wprowadzony od 1 lipca. Zanim nowe przepisy weszły w życie, lekarze, którzy strajkują, zdążyli je wykpić. Uważają, że to zwykła strata czasu. Część z nich ignoruje ten wymóg. Są to głównie członkowie Porozumienia Zielonogórskiego, pracujący w poradniach przyszpitalnych i samych szpitalach.
Przez pierwsze dni lipca do oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia zgłosiło się kilkudziesięciu pacjentów ze skargami, że lekarze nie wpisali numeru PESEL na ich receptach, co utrudniało im wykupienie leków w aptekach. Fundusz stoi twardo na stanowisku, że pacjenci nie mogą być zakładnikami lekarskiej batalii o podwyżki.
- Taka forma strajku godzi w dużej mierze w pacjentów, a my nie możemy się na to zgodzić - powiedział nam Adam Dębski, rzecznik prasowy podlaskiego funduszu. I zapowiada: - Mamy prawo kontrolować lekarzy i w tym przypadku na pewno z niego skorzystamy.
Co grozi lekarzowi, który świadomie nie wpisuje PESEL-u pacjenta na recepcie? W najdrastyczniejszej wersji będzie musiał zapłacić karę pieniężną. To może być grzywna w wysokości dwóch procent rocznego kontraktu z NFZ.
- To jest zastraszanie - denerwuje się Joanna Zabielska-Cieciuch, lekarka z Porozumienia Zielonogórskiego. - Od pierwszego lipca nie wpisuję numerów PESEL, robię to świadomie. Na tym, żeby otrzymać refundację z NFZ za sprzedane leki, zależy aptekarzom, a nie nam. Dlaczego przy tej okazji mamy mieć dodatkową robotę? Jest ona zupełnie niepotrzebna.
więcej: Gazeta Wyborcza - Za brak PESEL-u na recepcie zapłaci lekarz