Przejdź do treści Przejdź do menu
piątek, 29 listopada 2024 napisz DONOS@

poniedziałek 18.06.2007

Gazeta Współczesna - Dwanaście lat dla monstrum Gazeta Współczesna - Z czarnym suknem pod Pireneje Gazeta Współczesna - Cenny jest każdy dzień Gazeta Współczesna - Stepem szerokim Kurier Poranny - Twarze bezpieki

Gazeta Współczesna - Dwanaście lat dla monstrum
Próbował zgwałcić siostrę swojej matki. Potem kobietę dotkliwie pobił i obrabował. Na koniec związał ją zakłądając dodatkowo na szyję samozaciskającą się pętlę. Nie był to pierwszy, ani jedyny taki czyn 38-letniego Krzysztofa K., ale na dłuższy czas ostatni. Przez sąd w Lublinie został skazany na 12 lat więzienia.
Ta sprawa wstrząsnęła mieszkańcami Łomży w pierwszych dniach grudnia ubiegłego roku. W domu przy ulicy Sikorskiego znaleziona została brutalnie pobita i związana kobieta. Sprawca uciekł, ale po kilku dniach został ujęty na Lubelszczyźnie.
- Krzysztof K. to wielokrotny recydywista - mówi prokurator Grzegorz Bielski z łomżyńskiej Prokuratury Rejonowej. - Odsiadywał już w przeszłości długie wyroki za gwałty i rozboje.
Do Łomży wrócił kilka miesięcy wcześniej. Tragicznego dnia postanowił przenocować w domu, w którym był zameldowany. Zastał tam swoją ciotkę. Początkowo nic nie zapowiadało dramatu.
- Według relacji poszkodowanej, dopiero nad ranem przyszedł do pomieszczenia, gdzie spała - opowiada prokurator. - Próbował zmusić ją do stosunku płciowego. Bił po twarzy, dusił. Choć w końcu zrezygnował z gwałtu, zażądał pieniędzy i wymusił kod do karty bankomatowej, którą zabrał wraz telefonem komórkowym. Jak się potem okazało, pobrał z konta 500 zł.
więcej: Gazeta Współczesna - Dwanaście lat dla monstrum

Gazeta Współczesna - Z czarnym suknem pod Pireneje
Chwała Łomży, chwała północnemu Mazowszu - zakończył swoje wystąpienie profesor Henryk Samsonowicz, honorowy obywatel miasta, które świętowało 589. rocznicę uzyskania praw miejskich.
Wcześniej wybitny historyk przedstawił argumenty, które pozwalają nazwać Łomżę miastem polskim i europejskim i to od najwcześniejszych śladów osady nad Narwią.
- To miasto jest znakomitym przykładem cech, które pozwoliły naszemu narodowi przetrwać najtrudniejsze nawet chwile - mówił Henryk Samsonowicz.
Przypomniał rolę osady, która już w początkach XI wieku miała świątynię chrześcijańską. Miasta stanowiącego bramę ze słowiańskiego Mazowsza do krajów nad Bałtykiem. Zadziwiającego innowacjami, przedsiębiorczością swoich obywateli.
- Mało kto wie, że tu zostało wymyślone i powstawało tzw. czarne sukno mazowieckie, które docierało aż pod Pireneje - opowiadał historyk - Że stąd spławiane było drewno niezwykle cenione w stoczniach Portugalii. Że nie wspomnę już o piwie znanym od Karpat po Bałtyk. 
więcej: Gazeta Współczesna - Z czarnym suknem pod Pireneje

Gazeta Współczesna - Cenny jest każdy dzień
Diagnoza o raku paraliżuje. Leczenie to koszmar. Amazonki wiedzą to najlepiej. Radzą: nie czekaj!
Halina Drożyner, emerytka, jest piętnaście lat po mastektomii lewej piersi. Barbara Porwoł, nauczycielka - 10 lat po usunięciu prawej. Teresa Chludzińska, była pielęgniarka, 12 lat temu dowiedziała się, że ma nowotwór narządów rodnych. Dziś potrafią o tym opowiadać. Poznały się w Stowarzyszeniu Kobiet z Problemem Onkologicznym. Założyła je przed 14 laty dr Ewa Iwanowska, a do ubiegłego roku prowadziła Anna Dąbrowska. Obie nie żyją...
Samej siebie nie oszukasz
- W niedzielę wyczułam coś w piersi, a już w poniedziałek poszłam do lekarza i to mi uratowało życie - opowiada Barbara Porwoł, która miała wtedy 34 lata. - W piątek wiedziałam, że to rak. Zadzwoniłam po siostry, by im powiedzieć i poprosić o pomoc przy córce i synu.
Jak każda z Amazonek, bała się, że zbyt wcześnie umrze. Halina również była przerażona.
- Przeczuwałam, że dzieje się we mnie coś niedobrego, nie czułam guzków w piersi, a lekarz potem powiedział, że to jeszcze gorzej, bo to był rak - ociera łzy pani Halina. - Nie wytrzymywałam psychicznego napięcia. Zadzwoniłam do lekarki w Białymstoku i tego samego dnia pojechałam do szpitala. Po czterech chemiach poddałam się operacji.
Strach czuła też Teresa, ale ona bała się prawdy o chorobie. Zamiast do ginekologa, szła do lekarza ogólnego. Zwlekała osiem lat.
- Zawsze miałam wytłumaczenie na te dziwne krwawienia, że to ze zmęczenia, a to był nowotwór, a potem było już ze mną bardzo źle - wyznaje pani Teresa. - Żałuję, że wcześniej nie poszłam do lekarza. Gdybym nie lekceważyła objawów choroby i badań kontrolnych, oszczędziłabym straszliwych cierpień sobie, rodzinie i prawdziwym przyjaciołom. 
więcej: Gazeta Współczesna - Cenny jest każdy dzień

Gazeta Współczesna - Stepem szerokim
Wysokie Mazowieckie Grzegorz i Daniel z Wysokiego Mazowieckiego przejechali ponad 20 tys. kilometrów na motocyklach do Mongolii. W piątek wrócili do domu.
- Czuję się jakbym wrócił do zupełnie innego kraju - przyznaje Daniel Śliwowski, który w czasie wyprawy z powodu braku żyletek zapuścił brodę. - To była niesamowita przygoda. Niemal w każdym miejscu czuliśmy się jak w domu. Przez tę wyprawę dla nas świat stał się mniejszy.
Motocykliści do Mongolii jechali przez Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Turkmenistan, Kazachstan i Rosję, ale to w Mongolii spotkało ich niemiłe doświadczenie.
- Gdy przeprawialiśmy się przez rzekę w przenoszeniu bagaży pomagali nam miejscowi pastuszkowie, którzy byli dla nas bardzo mili - wspomina Grzegorz Urban. - Niestety później okazało się, że ukradli nam kamerę.
Mimo tego Daniel nagrał 11 godzin filmu, a Grzegorz wypstrykał ponad 20 rolek kliszy fotograficznej. A było co fotografować.
- Zjawiskowo piękne kobiety podziwialiśmy w mieście Almaty w Kazachstanie - wspomina Grzegorz. - W każdym kraju trafialiśmy na życzliwych ludzi i niesamowicie przyjaźnie nastawionych policjantów.
Prócz miłych wspomnień, motocykliści przeżyli także chwile grozy, gdy mieli problem z przekroczeniem granicy z Kazachstanem. Strażnicy podejrzewali ich o szpiegostwo i dobę przetrzymali na posterunku.
więcej: Gazeta Współczesna - Stepem szerokim

Kurier Poranny - Twarze bezpieki
40 biogramów ubeków i esbeków pokazał białostoczanom Instytut Pamięci Narodowej na placu przed Archiwum.
- To wystawa, która powstała według wszelkich standardów naukowych - wyjaśnił licznie zgromadzonym białostoczanom prof. Cezary Kuklo, dyrektor białostockiego oddziału IPN.
- Wystawa jest próbą dojścia do prawdy, odsłonięciem zasłony, która skrywała ludzi inwigilujących społeczeństwo przez całe lata - wyjaśniał Łukasz Lubicz-Łapiński, jeden z autorów ekspozycji. - Nie próbujemy oceniać funkcjonariuszy, oceny mogą dokonać osoby, które przeszły przez katownie UB bądź zetknęły się z SB.
Takich osób na wernisażu nie brakowało. Byli represjonowani w stanie wojennym wykładowcy, ale i rodziny osób zakatowanych przez UB. Wielu ze zdziwieniem odkrywało twarze sąsiadów czy znajomych.
więcej: Kurier Poranny - Twarze bezpieki


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę