Spojrzenie ponad chmurę
Dziewięćset dziewięćdziesiąt jeden... dziewięćset dziewięćdziesiąt dwa... dziewięćset dziewięćdziesiąt trzy... Szukam! To ostatnio bardzo popularna zabawa w politycznych kręgach. Okazuje się, że poszukiwanie osób chcących poprzeć kandydata na prezydenta nie jest wcale tak trudne jak znalezienie samego kandydata. Ci, w większości się pochowali. Zatopieni w zawilgoconą katyńską mgłą chmurę wulkanicznego pyłu, wiedzą zapewne co, ale nie wiedzą jak zrobić, żeby osiągnięcie celu nie wymagało pobrudzenia sobie twarzy.
Jedno słowo
Polska to jest serce... - powiedział kiedyś jeden z polityków, i miał rację. Dzisiaj człowiek w tym kraju ma poczucie jedności. Jesteśmy prawdziwą wspólnotą i to wyróżnia nas spośród innych narodów Europy i Świata. Jak nikt inny potrafimy się zrozumieć bez słów. Nie trzeba przecież było żadnych odezw, umawiania się na społecznościowych portalach czy choćby esemesowej akcji, by dziesiątki tysięcy ludzi wyszło na ulicę podczas przejazdu żałobnego konduktu z trumną prezydenta.
Jaskółka tolerancji
Przyznam się szczerze, że nie widziałem jeszcze jaskółki w tym roku. Specjalnie jej też nie wypatrywałem, chociaż legitymując się pochodzeniem rzemieślniczo-chłopskim nie stroniłem nigdy od obór i strychów. Żeby poczuć wiosnę wystarczy mi ból gardła, gorączka i dreszcze. Wszystko to znaczy, że przyszła.
Krecia robota
Premier Tusk namawia Europę, by poszła naszą drogą. Dała nam przykład Saba, że można posłuchać się politycznych przeciwników. Może i oni posłuchają? Tym bardziej, że „wujek dobra rada” to osoba ze wszech miar światowa, a nie żaden tam przeciwnik. Popierana przez przywódców i przy wódce siedzących, zwyczajnych obywateli. To osoba, której nie tylko nie powinniśmy, ale i nie możemy się wstydzić! Unia Europejska powinna reformować się tak jak my, przez ostatnie dwadzieścia lat – powiedział premier. Później zapewne odźwierny spisał te słowa i wspólnie wysłali je do szefa Rady Europy, premiera Hiszpanii i głównodowodzącego Komisją Europejską.
Lucky
Każdy z nas spotkał kiedyś w życiu takiego Chudey’a z „C.K. Dezerterzy”, który podczas rozmowa powtarza tylko Ich weiss nicht. Kaiser idiot! General idiot! – tak właśnie, jak papuzi głos Renaty Rudeckiej w filmie, pieszczotliwie możemy nazywać kogoś, komu niezależnie od okoliczności uśmiech nie schodzi z lekko zaróżowionej twarzy, a oczka wybałusza jakby próżnia nie tylko w głowie, ale nawet na twarzy miała występować. Zresztą, wielu z nas spotkanie z takim osobnikiem różnie może określać. Wszystko zależy od punktu siedzenia czy strony barykady.
Koleżeństwo
Zastanawialiście się czasami, ile razy w ciągu dnia człowiek staje obok siebie? Nie chodzi tu wcale o wyjście z siebie z powodu wzrostu ciśnienia i przerostu migdałków. Bardziej o wyindywidualizowanie z rozentuzjazmowanego tłumu, jak piszą w językowym łamańcu. Człowiek idzie sobie ulicą i ma wrażenia, że wszystko wokół dzieje się przynajmniej z podwójną prędkością.
Jaśnie Panujący Przymus
Trybuny zamilkły. Od czasu do czasu słychać tylko pojedyncze okrzyki krewkich kibiców o słabych nerwach. Piłkarz z przyzwyczajenia bardziej chyba, niż dla poprawienia stanu murawy, kopie lekko w miejsce gdzie za chwilę ustawi piłkę. Do bramki jedenaście metrów. Z punktu widzenia boiska jest wielka jak stodoła. Facet, który stoi w bramce został chwilowo ubezwłasnowolniony. Musi stać pod poprzeczką do momentu kopnięcia piłki. Praktycznie jest bez szans. Nerwowa atmosfera udziela się widzom transmisji telewizyjnej. Niektórzy zamykają oczy, odwracają się od ekranu i coraz mocniej dociskają dłonie do uszu.
Zapomniana potrzeba konsekwencji
Gdzie te czasy, kiedy po zaśnieżonych polach – jak pisał Rybiński – niósł się stukot siekierek ostrzących drewniane pale. Dźwięk o niestrawność przyprawiał liberałów, czarownice i pograniczników. Każdy miał swojego wroga i wiedział, że licho nie śpi. Nawet jak przeciwnik był tylko bliżej niezidentyfikowanym podmiotem domyślnym, to trzeba było się pilnować. Popełniłeś błąd, w najlepszym razie straciłeś szansę i tyle. Wobec własnych i innych czynów ludzie wyciągali konsekwencje, a czasem samopały. Każdy jednak wiedział czego się spodziewać. Dzisiaj: odpowiedzialność, strach przed porażką, to już pojęcia względne. Być może stało się jak u Bułhakowa – zbyt go straszyli, żeby mogli go przestraszyć. Może z drugiej strony karmieni na poły wszędobylską sensacją lub nieprzydatną papką coraz częściej dochodzimy do wniosku, że wygodniej jest reprezentować tumiwisizm.
Zimowe perypetie
Dziennikarz z jednego z ciepłych krajów pyta Eskimosa: - Czy można u was pracować, gdy temperatura spada poniżej 40 stopni Celsjusza? - Można, ale wtedy do pracy używamy kobiet... Stary dowcip stracił na aktualności. Kobiety nie wystarczą – taką mamy zimę. Brak czterdziestostopniowych mrozów uzupełniają nadprogramowe opady śniegu.
Ostatnia prosta
Last minute. Ostatnia prosta zawsze jest jedna, choć dotyczy wielu ludzi. Na ostatniej prostej jest dzisiaj kilkunastu naszych piłkarzy ręcznych na czele z Bogdanem Wentą. Czekamy z niecierpliwością na moment, którego nigdy nie zapomnimy. Na ogół ostatnia prosta kojarzy nam się z czymś przyjemnym. Już widać ostateczne efekty naszej ciężkiej pracy, naszego zaangażowania w drogę. Niebawem będziemy mogli napoić nasze konie. Za nami piechoty pełne błonie, która to piechota też kiedyś dotrze do celu.
0:1 do przerwy
Jak w ciągu kilku dni poradzić sobie z ogromną frustracją? Taką, która toczy człowieka od dziesięcioleci. Wylewa się z rodzinnych opowieści, szkolnych podręczników i ekranów telewizorów. Być może kiedyś pojawią się inne sposoby, dzisiaj jest tylko jeden. Trzeba wziąć siedmiu silnych i zwinnych facetów, dać im piłkę, ale nie pozwolić jej kopać. No i najważniejsze... koniecznie muszą mieć trenera Wentę.
Instrukcja obsługi zegarka
Radio poinformowało o kolejnej żałobie narodowej. Wszystkich zastanawiał powód, dla którego pługi śnieżne opuszczone zostały do połowy. - Nie ma czasu piaskarki załadować – mówi kierownik robót na froncie walki z zimą. Czas nas determinuje. Nadejście zimy dziesięciolecia, zelektryzowało wszystkich. Może poza tymi, którym opady śniegu pozrywały linie energetyczne. Nawet dzieci się nie cieszą, bo mróz za mały żeby powszechnie odwoływać zajęcia w szkołach. Iść trzeba.
Przypadek
Legitymacje ubezpieczeniowe nadal są ważne. Byleby tylko było tam miejsce na pieczątkę. Narodowy Fundusz Zdrowia zdementował pogłoskę o ich natychmiastowym wycofaniu. Ten, kto wpadł na pomysł reformy może liczyć przynajmniej na order uśmiechu, bo to są jaja po prostu. Podobnie jak pomysł kolejnej wymiany praw jazdy i dowodów osobistych już od przyszłego roku. Nie ma to jak poprawiać to, co chociaż w miarę, ale dobrze funkcjonuje. Nawet, jeżeli mamy zastrzeżenia, to jeszcze się nie zdarzyło, żeby pacjent wyzdrowiał, bo zmieniono formularze recept. Wątpliwe żeby od tego przybyło pieniędzy w ubezpieczeniach i służbie zdrowia. Takie właśnie reformy przeprowadza się w naszym kraju i to już jest reguła. Ci, którzy te reformy wprowadzają uchodzą później za osoby, które przynajmniej próbowały.
Świąteczne życzenia
Można tak - Ciepłych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkiej pomyślności w życiu rodzinnym i zawodowym. Można też z większym zaangażowaniem - Przede wszystkim zdrowia, spokoju z odrobiną refleksji. Uśmiechu, a nawet radości, bo na to trzeba zawsze znaleźć czas. Dobre słowo dla bliźniego też warto mieć w zanadrzu. Dobrze jak się bliźni zrewanżuje od czasu do czasu. Takim oto „ dobrym słowem” nazywamy zbiór słów zwanych życzeniami.
Znów to samo... znowu zimno
Fala mrozów ogarnęła kraj. Zatrzeszczało w programach o pogodzie i pod stopami. Trochę się przejęliśmy zmianą stanu skupienia zimowo/jesiennych deszczów i wyglądem krajobrazu. Czas przejęcia jest niestety mniej więcej tak długi, jak długo trzeba rano skrobać szyby samochodów. Zima nie zrobiła na nas dużego wrażenia, bo i nie jest duża. Wbrew obiegowej opinii prasowych tytułów. Prawdziwe mrozy w tej części Europy sięgają trzydziestu i więcej stopni. Śnieg pada na półtora metra, że nawet kreatywni księgowi nie mogą sobie z nim poradzić. To jest zima!
Niech stanie się zimność
Niezawodni jak zwykle naukowcy ustalili, że zlodowacenia Ziemi wcale nie trwały dziesięciolecia. Ostatnio, czyli jakieś kilkanaście tysięcy lat temu, akcja „Lód” trwała kilka miesięcy. Do takich wniosków doprowadziły naukowców analizy błota. Nie tylko w świecie nauki powiało więc chłodem. Okazuje się bowiem, że w niesprzyjających okolicznościach przyrody wystarczy pół roku żeby zamarzła Europa.
Grypa szaleje!
Odwoływanie imprez sportowych z udziałem dzieci, rezygnowanie ze spotkań opłatkowych, walnych zgromadzeń akcjonariuszy, i bezalkoholowych spotkań klasowych po latach, to najpopularniejsze, choć jeszcze mało zauważane medialnie skutki epidemii grypy. Chociaż trudno powiedzieć czy słowo epidemia, a zwłaszcza pandemia jest w przypadku grypy słowem uprawnionym, to na pewno takim jest w przypadku głupoty. Okazuje się, że grypa z głupotą ma więcej wspólnego niż nam się wydaje.
Niech się święci jedenastego listopada
Na początek tradycyjne, podchwytliwe pytanie prowadzącego. Co łączy pływanie, programowanie z dziedziny informatyki, skoki narciarskie, kanał telewizji TVN, sposoby kaligrafii, wschodnie sztuki walki, politykę i na przykład gabinet kosmetyczny. Tak na prawdę można dodać do tego jeszcze wiele innych rzeczy, wydarzeń, idei. Chodzi bowiem o styl.
Łomża – international level
Niejaki Prianisznikow, kandydat w wyborach na gubernatora Sankt Petersburga, nakręcił film erotyczny, by pokazać wyborcom jak będzie wyglądać miasto po wygranych przez niego wyborach. Nie przypominam sobie, by po takie środki promocji sięgał prezydent Jerzy Brzeziński i ludzie wspierający go w dwóch kolejnych, wygranych kampaniach. Mimo wszystko, w świetle ostatnich wydarzeń, zarówno jedno jak i drugie miasto jawi się w świecie jako jedno wielkie coś, czego nawet domem publicznym nie można nazwać, z wątpliwego szacunku dla tego typu instytucji.
Zachmurzenie duże
W kalendarzu, jak się mu dobrze przyjrzeć, nie ma już takiego dnia przeznaczonego wyłącznie dla Ciebie. W natłoku kartek, poświęconych sprawom mniej lub bardziej ważnym nie ma gdzie wetknąć palca. Obok świąt tradycyjnych, których celem jest zachowanie pamięci historycznej i zahamowanie spadku praktyk religijnych, są też dni poświęcone spadającym kasztanom, sympatycznym prawnikom, grze wstępnej czy suchym mokradłom. Brakuje tylko dnia poświęconego płaskostopiu tygrysów naskalnych. Szkoda tylko, że odważni kreatorzy kalendarzy nie zagwarantowali, nam słońca. Pamiętacie, kiedy ostatni raz świeciło? Nie ma chyba drugiego takiego miejsca na ziemi, w którym tak długo nie można było zobaczyć promieni słonecznych. Trwało to jakieś dwa tygodnie nie licząc przerw na antenie Discovery i powtórek z wizyty premiera w Peru.