Nowy temat | Spis tematów | Przejdź do wątku | Szukaj | Zaloguj | Nowszy wątek | Starszy wątek |
Rzućcie jakiś dobry temat |
koncert na muszli ???? huahahaha na trzezwo ?? nigdy w zyciu?? za to po kilku browarach ??? czemunie ??? zawsze milo wspominam lomzynskie koncerty...zawsze jest ciekawie :) impreza lekka latwa i przyjemna :) Jaro
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Rzućcie jakiś dobry temat |
ja rowniez Witam :)) ja tez byłem w zambrowie zgadzam sie z Wawerem imprezka tak sobie sie udała (na placu były sporo sniegu pozatym byl bardzo nierowny, słaba organizacja) no ale zawsze jakas rozrywka :)) najblizsza imprezka juz w najblizszy weekend- mam troszke sprzeczne informacje i jak ktos jest bardzo poinformowany to prosze pisac otoz: ma odbyc sie rajd Mechaniaka (najprawdopodobniej bedzie on w poniedziałek, ale dzis słyszałem ze bedzie w niedziele 20.03 ) słyszalem ze 20.03 na byc Rajd Fadomu a dzis tez słyszałem ze ma byc jeszcze cos innego :)) wiec jak ktos zna jakies konkretny niech pisze !!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Rzućcie jakiś dobry temat |
Jam jest Dom Polski Polakiem jestem i nic, co polskie, nie jest mi obce Dziś chcielibyśmy opowiedzieć Państwu o naszym narodowym fenomenie, niezwykłości polskiego charakteru ukształtowanego przez wieki, który jednakże ukonkretnił się głównie w wieku XVII - czasie jakże często, choć całkowicie niesłusznie, pogardzanym przez socjalistycznych historyków. Niepowtarzalny charakter Polaka oparty został o pozornie paradoksalną harmonię przeciwstawieństw: zaściankowość łączyła się w nim ze światowością, wyrażającą się między innymi szczególnym zamiłowaniem do podróży, ową ciekawością świata, która jednak nie przysłaniała nigdy uroków własnej ziemi. Zachwycano się zabytkami i niezwykłościami chociażby Włoch, ale jednocześnie zamyślano się nad naszą przeszłością, popadano w zadumę nad ukraińskimi kurhanami czy zwaliskami starożytnych pamiątek polskiej architektury. Śladem tych zainteresowań są obrazy malarskie i literackie. Przykładem niech będą stare sztychy i opisy, mniej lub bardziej poetyckie. Teofil Lenartowicz w swoim "Małym światku" notuje: Myśl moja cicha, Jak moja chata, Nad dym ojczystej Wioski nie wzlata Oko nie sięga Dalej ni szerzej, Jak do tych lasów, Jak do tych krzyży, Jak do tej wody, Co płynie srebrna. Czyż większa mądrość Człeku potrzebna? (...) Tam szczęście moje, Tam grób i chata, Tam w troski, znoje Dusza ulata. Tam ojców ciała Leżą we zbroi, Tam myśli moje, Tam wszyscy moi! I nie jest to bynajmniej głos odosobniony. Z drugiej jednak strony, częste są w naszej historii teksty opiewające uroki obcych krain, i to czynione często tą samą ręką, która opisywała piękno Polski (np. "Listy z podróży" Antoniego Edwarda Odyńca). Fenomeny polskie Kolejnym polskim fenomenem jest pozorny rozdźwięk między głęboką religijnością naszych przodków, o której jeszcze opowiemy, a ich daleko posuniętą tolerancyjnością, gdzie urzędową opieką otaczało się przez wieki wszystkich różnowierców, jeżeli tylko byli lojalnymi względem państwa obywatelami, a nie, jak np. arianie, spiskującymi z wrogiem. Nasze umiłowanie polskości, tradycji i obyczaju nie kłóciło się także z wielkim szacunkiem dla obcokrajowców, którzy przez wieki osiedlali się powszechnie na naszych ziemiach i częstokroć polonizowali, jak chociażby Niemcy. Polska przez lata przygarniała wielu przybyszów ze wszystkich stron świata, którzy zadomawiali się tu i często z wrogów, w pełni dobrowolnie, stawali się naszymi wielkimi przyjaciółmi. Tak było chociażby z Tatarami, którzy zachowawszy przez epoki swoją wiarę i kulturę, do ostatnich dni II Rzeczypospolitej wiernie jej służyli, stając się jednymi z największych patriotów polskich. Wzajemne przenikanie się kultur dopełniało je i częstokroć było początkiem wielkich dzieł, tworzonych przez całe społeczności albo przez poszczególnych ich członków. Przykładem niech będzie twórczość Wita Stwosza - który był z pochodzenia Niemcem, Jana Matejki - Czecha w drugim pokoleniu, Wincentego Pola - z urodzenia Austriaka, czy też Mariana Hemara - z urodzenia Żyda. Uważało się i uważa ich za Polaków, tak wiele bowiem swoją twórczością przydali Polsce, przyjmując ją za swoją Ojczyznę, że odwdzięczyła się im miłością i pamięcią przez pokolenia. Z kolei rdzenni Polacy przyczyniali się do tworzenia ościennych kultur. Tak jest z Mickiewiczem, Słowackim, Moniuszką i wieloma innymi, których nasi sąsiedzi uważają dziś wręcz za swych pobratymców. Inną niezwykłością polską jest szczególne umiłowanie niezależności, owa niczym - poza przykazaniami Bożymi - nieskrępowana wolność, wyrażana w przysłowiach typu "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie", którą potem niekiedy bezmyślnie nazywano prywatą, a która jest śladem rycerskiego rzemiosła i samodzielnego radzenia sobie z przeciwnościami losu (czytaj: częstymi najazdami nieprzyjacielskimi), gdy przy niewielkim zaludnieniu o pomoc sąsiedzką było niezwykle trudno. Ta samowystarczalność musiała dać w efekcie pogardę dla narzucanej przemocą obcej woli. O tej osławionej "prywacie", którą w niezwykle krzywdzący dla szlachty sposób utożsamiono z czasem z pazernością, niech świadczą wszystkie powstania polskie, niezwykle ofiarna służba pro publico bono. Od konfederacji barskiej, przez Insurekcję Kościuszkowską, Wielką Emigrację, Legiony, Powstanie Styczniowe czy wreszcie Warszawskie. Nie wahano się w nich poświęcać nie tylko fortun, lecz także życia całych rodzin. Na nic zdały się represje okupantów, wśród których najsubtelniejsze to konfiskaty majątków i tzw. odpowiedzialność zbiorowa. Polacy przeciwstawiali im nieodmiennie dumną pogardę dla wszelkiej przemocy, wyrosłą właśnie ze wspomnianej prywaty. I tu trzeba wspomnieć o następnej polskiej antytezie. Jest nią powszechne lekceważenie śmierci przy jednoczesnym umiłowaniu życia, wręcz zachłystywaniu się nim. Bez zbytniego mazgajstwa stawaliśmy do boju, bo taka była potrzeba. Wojaczkę w ogóle przez szereg stuleci nazywano właśnie "potrzebą", bo z potrzeby się do niej stawało, a była nią obrona granic własnej ojcowizny przed zakusami bliższych i dalszych sąsiadów. Nie było przecież w polskim zwyczaju prowadzenia wojen zaborczych, jakie miały w swej historii prawie wszystkie państwa. I znów specyfiką naszą jest to, że ta ciągła obrona wytworzyła cenionego na całym świecie żołnierza. Ewenementem była na przykład polska brawura, wynikła doprawdy nie z głupoty, a z konieczności bronienia się najczęściej niewielkimi siłami przed wrogiem wielokroć potężniejszym. Tak było pod Kircholmem, gdzie Karol Chodkiewicz z mniej więcej 4-tysięczną armią polską dosłownie rozgromił 11 000 wojska Karola IX, tak że ten ledwie z życiem uszedł. Tenże Chodkiewicz, dysponując siłą 2000 wojska, zaatakował 12-tysięczne zgrupowanie wojsk szwedzkich w Parnawie i pokonał je. Z kolei hetman Stanisław Żółkiewski z 7000 ludzi zastąpił pod Kłuszynem drogę 35-tysięcznej armii rosyjskiej dowodzonej przez cara Wasyla Szujskiego i rozbił ją, a sztandary polskie zawisły na moskiewskim Kremlu. Potem były Beresteczko, Połonka i wiele innych miejsc chwały polskiego oręża. Jednocześnie ci żołnierze - rycerze z mazowieckich, podlaskich, litewskich, podolskich, małopolskich dworków - potrafili swoiście smakować nieczęsty czas pokoju. I o tym zechcemy opowiedzieć w kolejnych częściach cyklu. Bo warto przypomnieć zajęcia i obyczaje tych, z których się wywodzimy i których wstydzić się nie mamy powodu. Tradycja - nowoczesność Dodać tu trzeba jeszcze rzecz fundamentalną, jaką jest - lub bardziej była - kolejna polska "sprzeczność", owo przeciwstawienie umiłowania tradycji - nowoczesności. Dom polski poprzez wieki był tradycyjny tradycyjnością rozumianą jako szacunek dla przeszłości, którą z mozołem budowały przeszłe pokolenia, a która z kolei była fundamentem teraźniejszości. Ta z kolei starała się udoskonalać tradycję, dodawać do niej to, co mogło ją wzbogacić, uzupełnić, nie zaś zniszczyć. Było to z pewnością mądre rozumienie ciągłości dziejów, wspólne przez wieki budowanie ojczystego domu. Z nowinkarstwa brano przede wszystkim osiągnięcia techniczne, rozumiejąc, że postęp możliwy jest jedynie w tej dziedzinie. Wprowadzano więc głównie maszyny ułatwiające prace rolnicze. W obszarze kultury duchowej niewiele zmieniało się poprzez wieki, starano się możliwie najwierniej wypełniać dewizę "Bóg, Honor, Ojczyzna", kształcąc nowe pokolenia według tego niepodważalnego wzoru. W Ziembicach w województwie kieleckim do lat sześćdziesiątych XX wieku, kiedy to ocalałe dotąd resztki dworów powszechnie rozbierano, zachowała się oto tablica jeszcze ze starego dworu Boguszów, spalonego podczas potopu, na której wyryto po łacinie napis: "W tym gnieździe lęgną się tylko orły i gołębice", świadczący sam za siebie o wartościach, którym hołdowano w tym domu. To o nich następnie mówił Władysław Bełza w "Katechizmie polskiego dziecka", który jeszcze na pamięć umieli nasi ojcowie... Przypomnijmy dziś może jego "Ojczyznę": Ojczyzną dziecię, to bracia twoi, Twoi ojcowie i twoje matki; Dawni rycerze w skrzydlatej zbroi, Dumne pałace i kmiece chatki. Ojczyzną dziecię, to łany twoje, To groby przodków skryte żałobą; Rodzinne gaje, łąki i zdroje, I te niebiosa, co lśnią nad tobą. Ojczyzną twoją, chłopię sarmackie, To pieśń wolności i łzy tułackie! Dwory w każdym czasie promieniowały na okolicę dobrą radą, opieką, pomocą. Tu można było otrzymać leki, żywność na przednówku, czasem pieniężną zapomogę, a także schronić się, jeśli zaistniała taka konieczność. Wiedzieli o tym powstańcy wszystkich czasów. Kuźnia polskości Dwory były jednak przede wszystkim kuźnią polskości - czy to w czasie zaborów, czy późniejszych okupacji, niemieckiej i sowieckiej. Ciekawym przyczynkiem do naszych rozważań będzie wspomnienie tajnego nauczania z dzieciństwa Janiny Porazińskiej: "Dwór w Chrustach był bardzo skromny. Ot, rozłożyste parterowe domisko o drewnianym ganku, o dachu krytym gontami. Miał osiem pokoi dość niskich, o niewielkich oknach. Piece-kominki z cegły, bielone wapnem, o dużym, otwartym na pokój palenisku. W zimie buzowały w nich sosnowe szczapy. (...) W zimowe wieczory działo się we dworze coś niezmiernie ciekawego. Jadalny pokój zamieniał się w szkołę. Ciocia Janka, niezamężna siostra matki, potajemnie uczyła wiejskie dzieci. Szkół podstawowych, jak je wówczas nazywano - ludowych, po wsiach było niezmiernie mało, a i w tych nauka odbywała się w języku rosyjskim. Uczyć poza szkołą, choćby tylko czytania i pisania po polsku, nie było wolno. Groziła za to surowa kara więzienia. Trzeba więc było z tą nauką kryć się. Dzieci przychodziły na lekcje do dworu po kryjomu, o zmroku, w małych grupkach. Książki i zeszyty miały schowane pod kożuszkami. Owa chrustowska szkoła w jadalnym pokoju miała bardzo niewielki program. Dzieci wszak uczyły się tylko przez kilka miesięcy zimowych, wolnych od pasionki krów i gęsi. Chodziło jedynie o to, aby wszystkie dzieci w tej wsi nauczyły się chociaż płynnie czytać po polsku, poprawnie pisać, aby poznały cztery działania arytmetyczne i co najważniejsze, aby zdobyły uświadomienie narodowe. Aby czuły, że są rodowitymi Polakami. Aby wiedziały, że kraj ich, Polska, była niegdyś potężnym państwem. Że wydała wielu ludzi wielkich, zasłużonych dla nauki i sztuki. Że walczyła o wolność własną i wolność innych narodów. Dzieci więc uczyły się łatwych, zrozumiałych dla nich wierszyków, jak: - Kto ty jesteś? - Polak mały. - Jaki znak twój? - Orzeł Biały. A po rachunkach, po czytaniu i po dyktandzie ciotka opowiadała im o naszych dziejach. O owych Piastach, którzy Polskę budowali. O owych Jagiellonach, za których Polska rozrosła się od morza do morza. Na te opowiadania schodziły się i dziewczęta kuchenne. Siadywały zawsze na ławeczce pod piecem. I ja też wraz z nimi siedziałam. I choć przeważnie historie te były mi już znane z lekcji z nauczycielką w Lublinie - słuchałam ich pilnie. Tu w gromadzie, wydawały się jakieś inne, ciekawsze, ogromniejsze i jeszcze bardziej sercu bliskie". Socjalizm zrobił wszystko, by o tej kulturotwórczej roli dworu polskiego zapomnieć, głównie poprzez przemilczanie jego cech pozytywnych i nagłaśnianie wyolbrzymionych przypadków negatywnych. Pamiętajmy jednak, że prawdę głosili nie marksistowscy historycy, a skromne pradawne napisy, jak choćby ten z dworu w Nienadowej w województwie podkarpackim, w którym często przebywał Aleksander Fredro. Zachowany do dzisiaj łaciński ryt na tympanonie mówi: "Jest tu i spokojny wypoczynek, i wolne od oszustwa życie obfitujące w rozliczne bogactwa". I temu wierzyć się powinno. Piotr Czartoryski-Sziler
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Rzućcie jakiś dobry temat |
...ui wszelkiej masci ignorantow !!!!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Wyświetlaj drzewo | Nowszy wątek | Starszy wątek |