„Zwierzę nie jest rzeczą”
- Ktoś truje koty w Piątnicy – alarmuje czytelniczka. Swojego kota znalazła pod starym mostem. - W pobliżu leżały ciała jeszcze co najmniej trzech innych kotów – relacjonuje ze łzami w oczach. Kobieta zleciała wykonanie sekcji, aby określić przyczynę śmierci swojego pupila. Wykonujący ją lekarz weterynarii nie miał wątpliwości: „kot został otruty”. Policjanci, do których zwracała się w tej sprawie, odsyłali ją od Annasza do Kajfasza. Od jednego z nich usłyszała, że „może zgłosić, ale i tak to nic nie da”. „Okoliczności przedstawione podczas tej rozmowy nie zawierały informacji, które uzasadniałyby podejrzenie, że doszło do przestępstwa” - podaje policja, gdy dopytujemy o tę sprawę.
Opisywane zdarzenie miało miejsce dwa tygodnie temu. Kobieta mówi, że jej kot, który codziennie wychodził na dwu-trzygodzinne spacery, nie wrócił do domu. Gdy zaczęła go szukać, jeden z sąsiadów powiedział, żeby zobaczyła pod mostem, bo tam leżą jakieś koty.
- Gdy tylko tam doszłam wiedziałam, że to mój kotek - opowiada ze łzami w oczach.
Mówi, że miała go od trzech lat i była do niego bardzo przywiązana. Padłego zwierzaka zawiozła do lecznicy w Łomży i zapłaciła za wykonanie sekcji, aby stwierdzić przyczynę jego śmierci.
„Na sekcji stwierdziliśmy krew w jamie brzusznej i piersiowej nieskrzepnięte, zmiany w wątrobie przebarwienia. Krew w przegrodach nosowych i tchawicy. Stan zapalny p. pokarmowego. Zmiany sekcyjne wskazują, że kot został otruty” – podkreśla lekarz weterynarii, którzy przeprowadził badania kota.
„Zwierzę nie jest rzeczą”
- Mój kotek strasznie cierpiał przed śmiercią - mówi z zaciśniętym gardłem. - Ja bym chciała, żebyście zaapelowali do tego człowieka, który to zrobił, aby tego więcej nie robił. Aby zastanowił się jak to straszna rzecz.
Kobieta opowiada, że była na policji, aby zawiadomić o zdarzeniu. Najpierw pojechała do komendy w Łomży, skąd skierowano ją do dzielnicowego w Piątnicy, a ten odesłał do rewirowego. W trakcie tej „podróży” dowiedziała się, że „może zgłosić, ale i tak to nic nie da”, bo policjanci nie będą chodzić po podwórkach i szukać trutek.
Gdy zapytaliśmy policję o zdarzenie i czy policja podejmowała jakieś działania w tej sprawie po kilku dniach przyszła odpowiedź, że „jak wynika z relacji policjanta, kobieta nie podejrzewała nikogo o umyślne rozłożenie trutki w celu otrucia zwierzęcia, a okoliczności przedstawione podczas tej rozmowy nie zawierały informacji, które uzasadniałyby podejrzenie, że doszło do przestępstwa”.
- Kobieta poinformowała też dzielnicowego, że będzie chciała sprawę nagłośnić, aby ludzie mieli świadomość, że nieostrożne rozkładanie trutek na gryzonie może powodować trucie także innych zwierząt – podaje Ewelina Szlesińska z KMP w Łomży.
- Jeśli my nie reagujemy na zło, to znaczy, że przyzwalamy na taki czyny – komentuje oburzona Elżbieta Chamryk, wiceprezes Łomżyńskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę – przywołuje zapisy ustawy o ochronie zwierząt.
Działaczka Łomżyńskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami przyznaje, że mimo XXI wieku, cywilizacji i rozwoju społeczeństwa w dalszym ciągu jest znieczulica na krzywdę zwierząt, ale w wielu wypadkach także przyzwolenie na robienie im krzywdy.
Tymczasem przepisy prawa mówią, że za uśmiercenie zwierzęcia grozi do dwóch lat więzienia.