Szukanie na 180 hektarach ośmiu ludzi zaginionych w Balikach
- Rok temu w listopadzie też było zimno, padał deszcz, a szukaliśmy starszego pana przez dwa dni w okolicach Zabłudowa... Niestety, wtedy nie udało się go odnaleźć... - wspomina Mateusz Pasiuk, kierowca ratownik w Grupie Ratowniczej Nadzieja, stojąc obok busa naszpikowanego elektroniką i kamerami, czyli mobilnego centrum dowodzenia poszukiwaniami w okolicach Nowogrodu. Tym razem pogoda gorsza: zimno, mokry śnieg, pierwszy tej jesieni, ale atmosfera lepsza, nie ma stresu. To ćwiczenia w poszukiwaniu zaginionych w terenie niezurbanizowanym, jakie zorganizowały: GR Nadzieja z Łomży z Komendą Wojewódzką Policji w Białymstoku oraz Komendą Główną Policji.
Około 40 policjantów komend miejskich i powiatowych w województwie podlaskim, 15 strażaków PSP i OSP, ok. 20 osób z Grupy Ratowniczej Nadzieja – wylicza kierujący dwudniowymi zajęciami szkoleniowo-warsztatowymi komisarz Sławomir Szarejko z KWP w Białymstoku. We wtorek uczestnicy uczyli się, m.in., mapowania z GPS i poznali jedyne w kraju mobilne centrum wsparcia poszukiwać KGP. To właśnie ten biały bus, który stanął na drodze 648 za mostem nad Pisą w Nowogrodzie. - Ma własne zasilanie agregatem prądotwórczym, supernowoczesny sprzęt komputerowy, kamery termowizyjne i noktowizory, maszty do łączności radiowej, a więc jest znakomicie przystosowany do koordynacji działań poszukiwawczych, których w 2015 r. było 55 – opisuje podkomisarz Konrad Gajda z KGP. - Bus ma system wizualizacji map elektronicznych. Pozwala teren podzielić na sektory i połączyć z trackerami GPS. To urządzenia podobne do grubego telefonu komórkowego, pozwalające znaczyć i zapamiętywać ślad trasy, jaką porusza się tzw. szybka trójka. W środku operator, w odległości 10 – 15 metrów z lewej i prawej strony poszukujący. Przechodzą swój pas terenu ok. 50 m, robią nawrót i przeczesują do granicy z sąsiednim sektorem. Po powrocie wgrywamy trasy wszystkich trackerów.
Szybkość akcji decyduje o zdrowiu i życiu
Po pół godzinie do centrum nadchodzi informacja, że znaleziono pierwszego z poszukiwanych. Na pomoc rusza wóz Nadziei. Znika wśród drzew lasu, otoczonego podmokłymi i bagiennymi łąkami. - Grupa Ratownicza poszukuje osób zaginionych od 2011 r. – informuje koordynator ks. Radosław Kubeł. - Od 2015 r. na mocy porozumienia z KWP w Białymstoku, obszarem operacyjnym Grupy jest województwo podlaskie. Jednostka znajduje się na liście jednostek poszukiwawczych KGP w Warszawie. W zespole poszukiwawczym mamy 18 ratowników, ambulans terenowy, uterenowione pojazdy poszukiwawcze, motocykle, mobilne centrum poszukiwań ze stanowiskiem sztabowym, niezależnym zasilaniem i sprzętem GPS, umożliwiającym autonomiczne prowadzenie działań.
Dzięki trackerowi GPS, ratownik wie, gdzie znajduje się w terenie i jaki obszar trzeba przeszukać. W akcjach poszukiwawczych w Polsce uczestniczy od około 30 do nawet 300 ludzi. Logistyka jest najważniejsza: narysowanie map, wyznaczenie sektorów, wydanie sprzętu z łącznością satelitarną, niezależną od telefonii komórkowej, wgranie i zgranie danych w logiczną całość. - Celem naszych działań jest doskonalenie warsztatu czynności poszukiwawczych oraz synchronizacja systemów teleinformatycznych poszczególnych podmiotów i służb – konkluduje ksiądz koordynator Kubeł.
180 hektarów podzielono na 20 sektorów, czyli na każdy patrol szybkiej trójki przypadło po 9 ha, na przejście którego ratownicy i funkcjonariusze mieli dwie godziny. - Czas jest ważny zwłaszcza wtedy, gdy szukamy dzieci – tłumaczy pośpiech podkom. Gajda. - Grożą im zwierzęta, doły, sidła... Różne są sytuacje. Na Mazurach trzy dni szukaliśmy pani, która ze wstydu przed mężem, że zgubiła drogę w lesie, uciekała 60 kilometrów wokół pobliskich wsi na widok strażaków i policjantów. Pani z okolic Tucholi bała się mundurów, na jej ucieczkę miały wpływ wspomnienia wojenne. A pewien pan beztrosko wędrował z wiernym psem i rowerem do oddalonej o 40 km miejscowości urodzenia.
- Nierzadko szybkość, z jaką na miejsce zdarzenia przyjedzie karetka i udzielający pomocy, może zdecydować o ludzkim zdrowiu i życiu – podsumowuje ratownik Nadziei Mateusz Pasiuk, absolwent ratownictwa medycznego UwB. - My na co dzień działamy „Bogu na chwałę, ludziom na ratunek”.
Mirosław R. Derewońko