Stawiski przez cztery dni świętują 590-lecie swojej historii Polski
- Kiedy miałem dwa lata, przyjechaliśmy do Stawisk z Grecji, gdzie się urodziłem – wspomina w ciepłe, słoneczne popołudnie naprzeciwko kościoła św. Antoniego Maciej Choiński, 18-latek, który od dziecka przyjaźni się z Anią Sikorską. Rówieśnica rozmawia ze swoim chłopakiem, ochotnikiem ze straży pożarnej, zaś Maciek opowiada swoje dzieje, wpisane w 590-letnią historię miasteczka na Trakcie Kowieńskim, zwanym Petersburskim, którego częścią jest ulica Łomżyńska. Na niej orszak czeka na początek jubileuszu: ze sztandarami, ludźmi przebranymi za szlachtę, uczniami na galowo. - Tutaj można było się rozwinąć, tu chodziłem do przedszkola, podstawówki i gimnazjum... Brałem czynnie udział w życiu Stawisk: w harcerstwie, chórze kościelnym i szkolnym, i grałem na gitarze...
Wesoły młodzieniec to absolwent I LO Tadeusza Kościuszki w Łomży i nowy student architektury w Politechnice Białostockiej – został przyjęty z najwyższym wynikiem. - Całe Stawiski do Łomży dojeżdżają, szybko, w pół godziny, nie trzeba w bursach się tłoczyć – dodaje, dumny z osiągnięć, a do mikrofonu przed pomnikiem niepodległości z bodajże 1969 r., z orłem z opuszczonymi smętnie skrzydłami, podchodzi Jerzy Rybicki. Nauczyciel w Gimnazjum im. Adama Mickiewicza i prezes Stowarzyszenia Integracyjno-Sportowego, motor i dusza jubileuszu. Powitał gości z województwa podlaskiego, z powiatu łomżyńskiego i gminy Stawiski, po czym wyliczył cele 4-dniowego święta, rozpoczętego obok rozległego skweru z alejkami wśród wysokich drzew, co kiedyś był miejskim rynkiem: budzenie mieszkańców do kreatywności i aktywności, zachowanie dokumentów z dziejów prawie sześciu, ocalenie tego, co w pamięci stawiszczan z przeszłości jeszcze zostało. Także z dumą obwieszcza trzy wydawnictwa, w sam raz na jubileusz: „Z dziejów Stawisk”, „Stawiski. Historia w obrazach” i o 590-leciu, pachnące farbą drukarską. Prosi o zabranie głosu organizatora jubileuszu 550-lecia we wrześniu 1976 r. - Historia jest świadkiem czasu – skonstatował Bolesław Krzywda, ówczesny naczelnik Stawisk, które wówczas otrzymały sztandar, nowy budynek przedszkola i tytuł Mistrz Gospodarności województwa łomżyńskiego z dyplomem i milionem zł. Mszy św. jubileuszu 550-lecia nie było, ale wtedy zaczęła się budowa domu nauczycielskiego, mieszkalnego. - Apeluję, żebyśmy tym śladem poszli także na 600-lecie Stawisk i żebyśmy zorganizowali podobne obchody.
Brama, nagrobek i książki
Orszak rusza i po kilkudziesięciu metrach dochodzi do sceny, gdzie rozegra się kilka scenek z życia i romansu pięknej Marii z domu Kisielnickiej (w roli Paula Bogdańska) i malarza arcywybitnego Wojciecha Kossaka (Tomasz Dęby). Autor prostego scenariusza polonista Zbigniew Cedrowski oparł bieg akcji na czytaniu fragmentów listów miłosnych między młodymi, co na ślubnym kobiercu w końcu stanęli... W Stawiskach śladów po Kisielnickich niewiele: Maciek i Asia bez wahania wskazują na „bramę kisielnicką”, ok. kilometra od kościoła: cztery filary zrekonstruowane kilka lat temu przez nowego właściciela dworu i terenów PGR, powstałego i upadłego na dobrach ziemskich Kisielnickich. W kościele znajduje się udany nagrobek Stanisława Kisielnickiego (1797 – 1854). W lewej nawie w niszy skromnej pod sylwetą pełną męską tablica, że „Sędzia Pokoju, Radzca Komitetu Dyrekcyi Towarzystwa Kredytowego Prezydyujący w Radzie Szczegółowej Zakładów Dobroczynnych w Łomży” tym nagrobkiem jest upamiętniony oraz młodo zmarły „Edmund Kisielnicki 1827 -1846 uczeń Uniwersytetu Królewieckiego”. Godnym śladem wielkości Stawiska są również książki, jakie dumą napawają emerytowanego sekretarze miasta Janusza Kosewskiego: Anny Kamińskiej o prof. Simonie Kossak, znawczyni i obrończyni Puszczy Białowieskiej, oraz Joanny Jurgała - Jureczka o „Kobietach Kossaków”. Mszę za pokolenia minionych stawiszczan odprawił ks. Wojciech Turek, a proboszcz ks. Wojciech Turowski spowiadał współczesnych. Po duchowym oczyszczeniu profesor Adam Czesław Dobroński wygłosił wykład historyczny po sąsiedzku w zabytkowym budynku, w tradycji miejscowej zwanym Fortunata. Tablica na półpiętrze kamienna z końca XVII wieku głosi, że Klasztor Ojców Franciszkanów fundował Fortunat Zamoyski. Ale nie ten ze słynnego Zamościa.
Mirosław R. Derewońko