Festiwalowe sensacje i objawienia
Islandzka sopranistka Svafa Thorhallsdottir podbiła publiczność XXIII Międzynarodowego Festiwalu Muzyczne Dni Drozdowo-Łomża. Solistka Królewskiej Opery Narodowej w Kopenhadze zaśpiewała monumentalne arie z oper Ryszarda Wagnera, ale na bis już coś znacznie lżejszego. W piątkowy wieczór w łomżyńskim ratuszu wystąpili też bas Andrzej Malinowski, pianiści Olena Skrok i Rafał Lewandowski oraz akordeonista Piotr Komorowski. Dla tego ostatniego było to szczególne wydarzenie nie tylko z racji powrotu do miasta, gdzie kształcił się w liceum i szkole muzycznej, ale też dlatego, że trzy godziny przed koncertem w łomżyńskim szpitalu przyszła na świat jego córeczka.
Koncert „Do dalekiej ukochanej” zyskał międzynarodową obsadę przez przypadek. Wszystko zaczęło się, kiedy to w sierpniu ubiegłego roku do udziału w kursie mistrzowskim dla śpiewaków w ramach XVI Międzynarodowego Festiwalu „Kalejdoskop Form Muzycznych im Marii Fołtyn” w Sopocie zgłosiła się młoda śpiewaczka z Islandii.
– W ubiegłym roku Dariusz Wójcik któryś raz z rzędu zorganizował kurs mistrzowski arii operowych – mówi Jacek Szymański, dyrektor programowy sopockiego festiwalu. – Pojawili się na nim śpiewacy z Polski, Estonii, Włoch i ta najbardziej profesjonalna w dziedzinie warsztatu wokalnego, Svafa Thorhallsdottir z Islandii. Zajęcia prowadziliśmy tam razem z Agnes Wolską z Kopenhagi i okazało się, że Svafa jest tak świetną śpiewaczką, że nie mogłem nie zaprosić jej na festiwal Drozdowo-Łomża, tym bardziej, że rzadko śpiewa w Polsce!
Śpiewaczka zachwyciła słuchaczy już pierwszą arią z akompaniamentem Oleny Skrok, „Liebestod (Śmierć Izoldy)” z opery „Tristan i Izolda”, jako kolejną wykonała zaś, równie przejmującą, arię Elżbiety z II aktu opery „Tannhauser”.
– To nie był przypadek – mówi Svafa Thorhallsdottir. – Uwielbiam opery Wagnera, szczególnie partie Izoldy i Elżbiety które dziś zaśpiewałam, to muzyka trafiająca prosto do mojego serca. Lubię też jego inne opery, np. „Lohengrina” i liczę, że będę je wykonywać w następnym sezonie.
Nic dziwnego, że publiczność długo i gromko domagała się bisu, którym okazała się aria Lauretty „O mio babbino caro” z opery „Gianni Schicchi” Pucciniego.
– To bardzo wykształcona śpiewaczka – mówi Jacek Szymański. – W Islandii działa jako nauczyciel, ale wykonuje też muzykę oratoryjno-kantatową, a jej główne role w operach to Senta w „Latającym Holendrze” i Izolda w „Tristanie i Izoldzie” Ryszarda Wagnera. Od nowego sezonu
będzie solistką Królewskiej Opery Narodowej w Kopenhadze, do tego uczy się śpiewu solowego u tego samego profesora Andre Orlovitza, u którego dwa razy miałem stypendium w klasie mistrzowskiej studia operowego w Kopenhadze.
– To bardzo przyjemne miejsce i festiwal! – dodaje Svafa Thorhallsdottir. – Czuję się tu bardzo przyjemnie, jestem odprężona, zrelaksowana i bardzo zadowolona, że tu jestem. Ludzie też są tu bardzo sympatyczni, widać, że lubią muzykę, przyjmują ją bardzo gorąco – jestem szczęśliwa, że mogłam tu zaśpiewać Wagnera!
Słuchacze równie entuzjastycznie przyjęli też arię Mefistofelesa z gwizdem z opery „Mefisto” Arrigo Boito i arię Fiesca z opery „Simone Boccanegra” Verdiego w popisowym wykonaniu Andrzeja Malinowskiego oraz mistrzowski pokaz sztuki pianistycznej Rafała Lewandowskiego w „Tańcu ognia” Manuela de Falli, Walcu Des-dur Chopina i „Błękitnej rapsodii” Gershwina. Najgoręcej oklaskiwano jednak akordeonistę Piotra Komorowskiego, który nie dość, że zabłysnął w „Czerwonej kalinie” Wiaczesława Siemionowa i trzeciej części „Opale Concerto” Galliano z udziałem Rafała Lewandowskiego, to jeszcze tuż przed koncertem został szczęśliwym tatą.
– Dzisiaj był bardzo szalony dzień, bo córeczka urodziła się o godzinie 15:55! – mówił tuż po koncercie Piotr Komorowski. – Przyjechałem więc na koncert na 19:00 prosto ze szpitala, ale wszystko zakończyło się pomyślnie, żona i córeczka czują się dobrze, a ja mogłem skoncentrować się na występie. Teraz jadę znowu do szpitala, o ile oczywiście mnie wpuszczą!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka – Chamryk