„Szlachetna paczka” to szlachetna pomoc ubogim rodzinom
- Ideę mądrej pomocy trzeba im spokojnie tłumaczyć, czasem przez jedno, dwa czy trzy spotkania – mówi Paweł Dąbkowski, który w ubiegłym roku zarządzał akcją „Szlachetna paczka” w Łomży i powiecie łomżyńskim, aby oddać ją w ręce Małgorzaty Szepietowskiej. - Współpracujemy, m.in., z łomżyńskim MOPS, Ośrodkiem Interwencji Kryzysowej, Urzędem Gminy Łomża, żeby dotrzeć do właściwych rodzin. Współpracujemy z parafiami, proboszczami, i księża wskazują nam palcem, do kogo iść, a kogo ominąć. W tamtym roku zrobiliśmy prezenty ponad 100 rodzinom: od samotnych osób po dziesięcioosobowe. W tym roku zapowiada się również bardzo bogaty i bardzo hojny czas.
Na konferencję prasową do ratusza przyszło siedmioro wolontariuszy „Szlachetnej paczki”, tj. akcji Stowarzyszenia „Wiosna” z Krakowa, z którymi przy jednym stole siadł prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski i jego doradca Mariusz Giełgut. Prezydent przypomniał, że Urząd Miejski weźmie w akcji udział po raz trzeci poprzez zbiórkę pieniędzy wśród urzędników. Zostaną zakupione rzeczy, jakie potrzebne są do szczęśliwszego, bardziej dostatniego, a czasem – zwyczajnie ludzkiego życia. Paweł Dąbkowski opowiadał, że rodziny potrzebują nie tylko ryżu i makaronu, ale kurtek i butów, kuchenki gazowej, pralki czy łóżka rehabilitacyjnego, jak zdarzyło się w zeszłym roku. W tym roku 35 wolontariuszy dotarło do 90 rodzin w potrzebie, lecz nadal napływają wnioski i prośby o pomoc.
Do paczki można włożyć tyle, na ile nas stać
- Jest mało czasu, ale chcielibyśmy pomóc jak największej liczbie ludzi – zaapelował do instytucji, organizacji, stowarzyszeń, grup ludzi dobrej woli i pojedynczych mecenasów o zajrzenie w sobotę na stronę szlachetnapaczka.pl, gdzie zostaną podane oczekiwania rodzin i telefon do kontaktu z wolontariuszem, zajmującym się daną rodziną. Jeśli ktoś nie jest w stanie finansowo spełnić życzeń rodziny – mogą być takie, jak wymiana okna czy drzwi – to może deklarować ufundowanie czegoś na swoją kieszeń. Nauczycielka Halina Szymańska, biorąca udział w akcji po raz drugi, zachęcała swych uczniów, aby włączali się do akcji „paczki” równie ochoczo, jak kiedyś razem do akcji PCK.
Zgłoszenia mecenasów, chętnych do ufundowania rzeczy, jakich potrzebują ubodzy, przyjmowane będą do 10. grudnia. Rozwiezienie prezentów – od 12. do 13. grudnia. Z informacji organizatorów wynika, że zwykle jedną paczkę przygotowuje ok. 30 osób, a jej wartość wynosi do 1 do 2 tys. zł. - Wchodziliśmy do rodziny, która zamiast okna miała karton – opisywał obszary biedy ubiegłoroczny lider akcji. - W innej rodzinie ojciec załamał się z powodu niepełnosprawności dziecka, ale udało się znaleźć człowieka, który opłacił kurs za 3 tys. zł, żeby ojciec miał w ręku fach i znalazł pracę.
Rodziny są sprawdzone, odwiedzone i przepytane przez wolontariuszy na niejedną okoliczność, aby szczerzy i szczodrzy fundatorzy mieli spokojną głowę przed świętami, że zrobili prezent z dobra.
- W tej akcji chodzi o to, żeby obdarowani zmienili nastawienie – tłumaczył Robert Wesołowski. - Aby z powodu ciężkiej sytuacji nie rezygnowali, nie uważali się za margines społeczny i uwierzyli, że są ważni, że mogą coś zmienić w swoim życiu i żyć bez potrzeby dalszej pomocy.
Mirosław R. Derewońko