Szanse łomżyniaków na grzybobranie spełzną na niczym
- Grzybów w lasach Nadleśnictwa Łomża nie ma i jeśli ktoś liczy, że je znajdzie, to życzę szczerze powodzenia – mówi nadleśniczy Dariusz Godlewski, bardzo rozczarowany własną wyprawą do lasu i relacjami współpracowników z nieudacznego tegorocznego grzybobrania. - Nie jestem pesymistą, ale takie są teraz realia: mamy listopad za pasem, jest za późno, są przymrozki w nocy. To niedobry okres na zawiązanie się owocników, lecz nie chcę nikomu z Czytelników 4lomza odbierać nadziei.
Nadleśniczy Nadleśnictwa Łomża zauważa, że najgorzej pod względem grzybności jest w naszej części województwa podlaskiego, w dawnym Łomżyńskiem. Trochę lepiej pod względem zbiorów radzą sobie zapaleni grzybiarze po sąsiedzku z: Mazowieckiego i Warmińsko-Mazurskiego. - W naszym regionie jest źle, mamy prawdziwy nieurodzaj na grzyby. Chociaż we wrześniu był bardzo krótki, trzydniowy wysyp grzybów, gdy ludziom udawało się coś znaleźć, ponieważ gleba dostała trochę wilgoci. Teraz także próbują znaleźć, ale bez szans na powodzenie. Przypomnijmy sobie dwa miesiące upałów w lipcu i sierpniu po 35 stopni C, rzeki wysychały i ziemia była spalona na popiół. Ostatnio jesienne deszcze ciut zmoczyły glebę, więc pojawiły się siwiki, zielonki i czubajki kanie. O innych grzybach można zapomnieć: znalazłem ledwo dwa malutkie prawdziwki w mchu głęboko ukryte, jeszcze białe były, jeden robaczywy, drugi zbutwiały. Przetrwały suszę tylko dzięki mchom.
Dariusz Godlewski pociesza strapionych nieurodzajem oraz brakiem perspektyw na grzybobranie z rodziną i przyjaciółmi. - Grzyby odrodzą się, na pewno nie zginą – zapewnia specjalista przyrodnik. - Zarodniki z ubiegłorocznych czy wcześniejszych wysypów są wytrzymałe, przetrwają kilka lat. A kiedy poziom wilgoci w lasach i na łąkach się wyrówna, grzybnia się odrodzi i znów będą grzybki.
Mirosław R. Derewońko
