Prawdziwych przyjaciół poznaje się w... studni
Nie lada katusze przeżywał od rana zadbany i oswojony brązowy kundel, ponieważ wpadł w nie lada tarapaty. Biegając po terenie opuszczonego siedliska w Giełczynie, runął do sześciometrowej studni. Przeżył upadek z wysoka, a miał szczęście w nieszczęściu, ponieważ na dnie nie było wody.
Ujadanie i skomlenia psa usłyszał jeden z mieszkających w pobliżu ludzi. Niestety, sam nie mógł pomóc najwierniejszemu przyjacielowi człowieka, więc wezwał na pomoc łomżyńskich strażaków. Około godziny 16. dotarli z pomocą, której udzielenie trwało niecały kwadrans. Najpierw spuścili drabinę, po której jeden z nich zszedł po skulonego z zimna psiaka. Zwierzę bez oporu dało wziąć się na ręce i wnieść na górę nieużywanej studni, skąd znad cembrowiny zabrał je drugi strażak i przekazał oczekującemu lekarzowi weterynarii. Po zbadaniu psa okaząło się, że jest cały i zdrowy, więc może wracać sam do domu.