Cyfrowa klapa wisi na włosku
Na nieco ponad miesiąc przed terminem zamknięcia projektu ratusz poinformował, że odsuwa generalnego wykonawcę i „awaryjnie uruchomia sieć” zbudowaną w ramach projektu „Stop wykluczeniu cyfrowemu w mieście Łomża”. Projekt wart jest ok. 6,5 mln zł. Jeśli poniesie klęskę, miasto będzie musiało oddać te pieniądze, a pół tysiąca mieszkańców Łomży, którym obiecano na kolejne 5 lat darmowy internet, najpewniej będzie musiało sobie go kupić. Póki co, prezydent chce od radnych dodatkowych 630 tys. zł, aby móc wyłonić nowego wykonawcę, zakończyć i rozliczyć projekt, którego termin realizacji upływa z końcem miesiąca. Radni, którzy nad wnioskiem debatowali przez dwa popołudnia, ostatecznej decyzji nie podjęli. Nadzwyczajną sesję przerwali do poniedziałku, oczekując, że w tym czasie odbędą się negocjacje i zawarte zostanie porozumienie pomiędzy ostro skonfliktowanymi stronami: ratuszem i dotychczasowym wykonawcą.
Projekt „Stop wykluczeniu cyfrowemu w mieście Łomża” realizowany jest od 4 lat. Cały wart jest około 6,5 miliona złotych i miał być w 100 % finansowany ze środków zewnętrznych - w 85% przez Unię Europejską, a w 15% z dotacji celowej Skarbu Państwa. Głównym celem było podłączenie internetu dla pół tysiąca „wykluczonych” mieszkańców miasta, a przy okazji zbudowano kilkanaście kilometrów sieci światłowodowej, łączącej większość miejskich szkół i placówek. Niestety, pomimo kilkukrotnego wydłużania terminu ukończenia projektu – ten obowiązujący teraz jest do końca września – w dalszym ciągu nie został zakończony. Podstawowym problemem jest spełnienie wskaźnika 500 podłączonych do darmowego internetu mieszkańców. Z najnowszych danych wynika, że jest ich mniej niż 400. Od kilku miesięcy miasto kłóci się z generalnym wykonawcą: o pieniądze za dodatkowe prace, o jakość zainstalowanych urządzeń, a nawet o definicję pojęć.
W poniedziałek 24. sierpnia wiceprezydent Łomży Andrzej Garlicki wysłał do generalnego wykonawcy projektu, spółki Eltelnet, pismo, w którym informuje, że „działania wykonawcy skutecznie uniemożliwiają otrzymywanie sygnału internetu przez beneficjentów ostatecznych (BO)” i że „nastąpiła konieczność bezpośredniej interwencji zamawiającego celem awaryjnego podniesienia, uruchomienia” wybudowanej w ramach projektu infrastruktury. Ratusz twierdzi, że dotychczasowy wykonawca projektu nie wywiązał się z zawartej umowy, w związku z czym naliczono mu kary umowne w wysokości 800 tys. 354 zł.
Tymczasem wykonawca twierdzi, że sieć działa, a działania wysokich rangą miejskich urzędników – m.in. prezydenta Mariusza Chrzanowskiego – prezes firmy, która była podwykonawcą projektu, określa mianem „szkodnictwa społecznego”. W piśmie wysłanym do prezydenta Łomży przez reprezentującą go kancelarię prawną czytamy, że działania miejskich urzędników „narażają miasto na obowiązek zwrotu środków publicznych uzyskanych w ramach dofinansowania projektu, a ponadto na wypłatę odszkodowania podwykonawcy tj. spółce „Sotronic” sp. z o.o.”
Prezes tej spółki przyjechał na środową nadzwyczajną sesję Rady Miasta, poświęconą przesunięciu, na wniosek prezydenta, dodatkowych 630 tys. zł w budżecie na projekt „Stop...”. Część radnych, z uzasadniającym to przewodniczącym komisji finansów Tadeuszem Zarembą, chciała aby merytoryczna dyskusja odbyła się bez udziału publiczności i mediów. Stosunkowo szybko się zreflektowano...
Kilkugodzinna publiczna dyskusja nie wniosła nic nowego do tego, co było wiadomym od dawna. Konflikt pomiędzy stronami jest ostry i wielopłaszczyznowy. Kto jest bardziej winny – tego, na szczęście, większość z radnych nie usiłowała wykazywać. Wykorzystując publiczne deklaracje o chęci osiągnięcia porozumienia przez wiceprezydenta Andrzeja Garlickiego, i prezesa „Sotronic” Wiktora Borowskiego, radni na formalny wniosek klubu radnych PiS, poparty przez radnych z PO, postanowili o przerwaniu sesji do poniedziałku. W piątek przedstawiciele miasta mają być w rządowym Centrum Projektów Polska Cyfrowa, które płaci za łomżyński projekt, po czym mają odbyć się dwustronne negocjacje pomiędzy miastem a wykonawcą.
- W poniedziałek będziemy mieli już konkretną wiedzę, jakie są decyzje CPPC, oraz znali wynik rozmów dwustronnych – mówił radny Wiesław Grzymała z PiS, uzasadniając wniosek o przerwanie obrad Rady Miasta do poniedziałku.
Za jego przyjęciem zagłosowało 15 radnych, 8 się wstrzymało i nikt nie był przeciwny.
Winne jest przede wszystkim miasto?
Przed obradami radnych udało nam się dotrzeć do raportu o realizacji projektu, opracowanego na zlecenie Centrum Projektów Polska Cyfrowa. Dokument jest bardzo niekorzystny dla miasta.
„Z uwag zgłoszonych przez Beneficjenta wnioskować można, że projekt od strony technicznej nie był prawidłowo zarządzany przez osoby funkcyjne od strony Beneficjenta, które są finansowane w ramach projektu. Niedopuszczalne jest, aby nieprawidłowości, uniemożliwiające podpisanie protokołu końcowego ujawniane były na tak późnym etapie realizacji inwestycji. Z wniosków o płatność wynika, że Beneficjent wydatkował znaczne kwoty na zarządzanie projektem (np. płatności związane z utrzymywaniem koordynatora projektu, managera projektu, nadzoru inwestorskiego, itp.). Beneficjent posiadając znaczne środki finansowe zatrudnił osoby posiadające odpowiednie kompetencje do zarządzania projektem, a wiec należy go traktować jako profesjonalistę w realizacji tego typu inwestycji. Zatem - jako profesjonalista, powinien reagować „na bieżąco” w zakresie wszelkich nieprawidłowości powstających w projekcie. Tymczasem osoby funkcyjne odbierały materiały, urządzenia oraz poszczególne etapy inwestycji poprzez podpisanie protokołów odbioru, stanowiących podstawę do wypłaty częściowych wynagrodzeń Wykonawcy. Zgłaszane w protokołach odbioru przez Beneficjenta uwagi i zalecenia nie wykazują rażących zaniedbań ze strony Wykonawcy. Wadliwość wykonanych prac została wskazana bardzo ogólnie w piśmie z dnia 22. stycznia 2015 oraz na etapie podpisania odbioru końcowego (jednostronnie). Wykazane wady, w ocenie Beneficjenta, uniemożliwiają kompleksowe odebranie inwestycji.
Reasumując stwierdzić należy, że Beneficjent prezentuje inne stanowisko w relacjach z Wykonawcą, a inne w przedłożonych do CPPC dokumentach. Może to wynikać, ze złego zarządzania projektem oraz błędów osób funkcyjnych po stronie Beneficjenta.”(...)
W dokumencie jest także mowa o tzw. „trzeciej rurze”, którą wykonawca położył obok dwóch rur ze zrealizowanych w ramach projektu. Z analizy dokumentu wynika, że koszty tej dodatkowej rury ma pokryć miasto z innych środków niż projektowe. Jest tam także mowa o wybranym przez miasto wiosną tego roku administratorze sieci, który miesięcznie pobiera ponad 20 tys. zł, ale z dokumentu wynika, że faktycznie siecią nie administruje, więc te koszty do projektu też nie powinny zostać zaliczone.