Bezwzględny zakaz wstępu do lasu
- My nie zakładamy, że ludzie są źli, tylko zabezpieczamy tereny leśne przed zaprószeniem ognia: ktoś upuści zapałkę, zapalniczkę, peta czy żarzącego się papierosa i nieszczęście gotowe – tłumaczy Waldemar Witkiewicz, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Łomża, które zarządza ponad 21 tys. hektarów lasów. - Wprowadzając w piątek i podtrzymując zakaz wstępu do lasu zabezpieczamy też przypadkowe osoby przed skutkami żywiołu, który może rozszaleć się za ich plecami. Przy suszy jak teraz, gdy deszcze nie padały od czerwca, pożar w lesie jest straszny, jakby paliło się w rafinerii.
Zastępca nadleśniczego Waldemar Witkiewicz ocenia po spotkaniu z pracownikami straży leśnej, że „ludność jest ostrożna i zdyscyplinowana”. Nie trzeba było nikogo za bezprawne wchodzenie w las karać mandatem, rozmowy strażników kończyły się na pouczeniach. - Na razie nic się nie zmieniło: jest sucho, gorąco i niebezpiecznie, a wilgotność ściółki leśnej wynosiła w południe zaledwie osiem i pół procent. Na szczęście, na terenie lasów państwowych nie mieliśmy dotąd żadnego pożaru.
Choć zdarzyły się niewielkie pożary w małych lasach prywatnych, szybko zauważone i pogaszone, nie rozprzestrzeniły się. Leśnicy również z utęsknieniem wyczekują deszczów. - Dopiero gdy przez dwa, trzy dni wilgotność ściółki leśnej wzrośnie po opadach do przynajmniej 15 procent, będziemy mogli odwołać zakaz wstępu do lasów – informuje Waldemar Witkiewicz z Nadleśnictwa Łomża.
Mirosław R. Derewońko