Po strajku „spokój” w PKS Łomża
- Mam nadzieję, że sytuacja się uspokoi – mówi Grzegorz Rytelewski, który obronił fotel prezes PKS Łomża, oceniając zawarte w poniedziałkowy późny wieczór porozumienie ze strajkującymi pracownikami należącej do samorządu województwa spółki. - Mamy nadzieję, że prezes weźmie pod uwagę fakt, że przeciwko niemu zastrajkowała zdecydowana większość załogi i zmieni swoje podejście – mówi z kolei Krzysztof Bugaj, szef Związku Zawodowego Kierowców w PKS Łomża, który był jednym z organizatorów poniedziałkowego strajku. - Nie o to walczyliśmy – ocenia podpisane porozumienie.
Podobnie jak Bugaj porozumie oceniali pracownicy PKS Łomża, którzy w poniedziałek przed 21.00 czekali na oficjalne podpisanie dokumentu i zakończenie trwającego blisko dobę strajku.
- Złamali nas. Powiedzieli, że strajk jest nielegalny, i że jutro ogłosi to sąd – mówili z rozżaleniem.
Zarzuty dotyczące nielegalności strajku potwierdza Krzysztof Bugaj. Mówi, że to był błąd, bo związkowcy nie mają prawnika, a druga strona ma ich kilku.
Zwycięzców nie ma
Podstawowym postulatem strajkujących było odwołanie zarządzającego firmą od 8 miesięcy prezesa Grzegorza Rytelewskiego i tego nie udało się osiagnąć strajkującym pracownikom PKS Łomża. Wcześniej dwa działające w firmie związki zawodowe ZZ Kierowców i „Solidarność” oficjalnie weszły w spór zbiorowy z zarządem spółki. Chodziło przede wszystkim o zmiany regulaminu wynagradzania pracowników, które jednostronnie wprowadził prezes. Ten regulamin ma zacząć obowiązywać od 1 marca, i pracownicy obawiają się, że przez niego będą mniej zarabiać. Zdaniem związkowców prezes Rytelewski regulamin narzuca wykorzystując „błąd prawny” związkowców, których formalnie w spółce na przełomie roku 2014 i 2015 miało nie być, po czym grał na przeciąganie rozmów, aby dokument wszedł w życie.
Prezes Grzegorz Rytelewski podkreśla zaś, że to nie on tylko związkowcy zerwali rozmowy i ze jego działania zawsze były zgodne z prawem.
- Związkowcy nie chcieli tego widzieć, ale mam nadzieję, że teraz – zgodnie zresztą z zawartym w poniedziałek porozumieniem - szybko usiądziemy do rozmów o regulaminie wynagradzania i układzie zbiorowym. Choć zostało mało czasu, to jest możliwość, aby od 1 marca wszedł w życie już nowy regulamin wynegocjowany ze związkowcami – dodaje Rytelewski.
Prezes PKS mówi, że wywiązał się już także z innych zapisów porozumienia. We wtorek wycofał złożone w poniedziałek wnioski: w prokuraturze o popełnieniu przestępstwa przez organizatorów strajku, oraz do sądu o natychmiastowe udzielenie zabezpieczenia roszczenia poprzez przerwanie akcji protestacyjnej. Wycofanie ich potwierdzają sędzia Jan Leszczewski, rzecznik Sądu Okręgowego w Łomży, oraz prokurator Małgorzata Kosiorek-Soboń, zastępca Prokuratora Rejonowego w Łomży.
Związkowcy liczą, że cała akcja i strajk jeśli nie doprowadziły do wymiany prezesa, to przynajmniej zmienią jego podejście do załogi.
- To pokażą najbliższe dni – mówi Krzysztof Bugaj. - Mamy nadzieję, że prezes weźmie pod uwagę fakt, że przeciwko niemu zastrajkowała zdecydowana większość załogi.
W ocenie Rytelewskiego poniedziałkowy strajk kosztował spółek około 70 tysięcy złotych.
- Mogą być jeszcze żądania odszkodowawcze, bo wiem, że wójtowie podpisywali umowy na dowóz dzieci z innymi przewoźnikami i zapewne wystąpią do nas o zwrot tych pieniędzy – mówi Grzegorz Rytelewski. - Straty finansowe będziemy długo odrabiać, ale musimy znowu odrabiać także straty wizerunkowe, bo znów poszedł niekorzystny sygnał do naszych kontrahentów.