Malarskie pejzaże Elżbiety Bronowicz
– W prezencie gwiazdkowym od córki kilka lat temu dostałam blejtram, farby i pędzle – mówi Elżbieta Bronowicz. – Spróbowałam i tak zaczęło się moje malowanie, a w dodatku zaczęło mi to wychodzić. I oby tak dalej, aby tylko zdrowie dopisywało! Przedstawiające urokliwe pejzaże, najnowsze obrazy emerytowanej farmaceutki z Łomży zaprezentowano na wystawie w Galerii N. – Te ciepłe i żywe kolory pokazują nie tylko piękno przyrody, ale też świadczą o charakterze pani Elżbiety, która w tak pogodny sposób patrzy na otaczający nas świat – ocenia Jarosław Cholewicki, dyrektor Regionalnego Ośrodka Kultury.
Elżbieta Bronowicz jest znana wszystkim bywalcom sal koncertowych i muzealnych jako ogromna miłośniczka muzyki i sztuk plastycznych. Nie wszyscy jednak wiedzą, że sama również tworzy. Zaczynała od haftu krzyżykowego i gobeliniarstwa, by po pogorszeniu się wzroku zwrócić się w stronę malarstwa.
– Malowanie zawsze mnie pociągało i intrygowało – opowiada Elżbieta Bronowicz. – Interesowałam się tym, chętnie odwiedzałam muzea i galerie, przeglądałam albumy, kupowałam obrazy naszych lokalnych malarzy.
Kiedy już sama chwyciła za pędzel skoncentrowała się na uwiecznianiu piękna przyrody Podlasia, gdzie urodziła się i spędziła dzieciństwo oraz okolic Łomży, z którą jest związana od prawie 40 lat. Efekty swej pracy prezentowała już na kilku ekspozycjach zbiorowych, a w roku 2011 doczekała się pierwszej wystawy indywidualnej. Na kolejnej wystawie w Galerii N Klubu Wojskowego przedstawiła obrazy związane tematycznie z jesienią i zimą.
– Bardzo lubię malować te pory roku – wyjaśnia malarka. – Często będąc gdzieś na wczasach, na wycieczce czy w czasie podróży coś sobie zapamiętuję, tak jak te kapliczki i cerkiewki, które przypominają mi lata dzieciństwa. Mam dobrą pamięć optyczną, pamiętam wszystko z najdrobniejszymi szczegółami i potrafię to odtworzyć.
Malowanie nie wyczerpuje artystycznych zainteresowań Elżbiety Bronowicz, która pomimo problemów ze zdrowiem udowadnia, że na emeryturze również można być aktywnym.
– Nie nudzę się na emeryturze! – podkreśla Elżbieta Bronowicz. – Bo kończy się wtedy etap życia zawodowego, ale trzeba tę pustkę czymś wypełnić i bardzo skutecznie mi się to udaje. Dlatego nie tylko maluję, ale też sporo piszę. Ostatnio zaniosłam do państwa Borkowskich swoje wiersze do wydania, piszę też o historii Podlasia, a ostatnio zaczęłam spisywać historię łomżyńskiego szpitala – nie tylko tego, w którym przepracowałam tyle lat, ale też przedwojennego szpitala żydowskiego.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk