Panny Benedyktynki z jasno odmalowaną fasadą kościoła
Na ponad półtora miesiąca przed terminem zakończyły się prace remontowe na wieży i frontonie kościoła Panien Benedyktynek przy ul. Dwornej w Łomży, które prowadziła firma inż. Andrzeja Wszeborowskiego. - Na podstawie zdjęć i pocztówek z archiwum klasztoru Panien Benedyktynek zdołałem odtworzyć w 90 procentach przedwojenny wygląd fasady – cieszy się inżynier. - Wzdłuż ściany z portalem kościoła i u wejścia do klasztoru zbudowaliśmy mini fosę, osuszającą stare mury.
Pomalowana na leciutko jasnożółty kolor fasada z wodniście zielonkawym odcieniem elementów pionowych góruje dziś nad pożółkłymi drzewami za wciąż szkaradnym murem, czekającym też w kolejce do remontu razem z uprzątnięciem terenu z częściowo brukowaną alejką od ul. Dwornej w stronę placu Niepodległości, gdzie mieściła się odlewnia żeliwa, po której pozostał opuszczony, dwupiętrowy budynek z czerwonej cegły. Marnież to wygląda, kiedy gros wycieczek szkolnych, diecezjalnych i przygodnych przyjezdnych kieruje się tędy od Katedry w kierunku bulwaru i Narwi.
Osuszenia wymaga cały kościół i klasztor
Nieoczekiwanie blasku, świeżości, czystości i dbałości o budowlę nadały starannie przeprowadzone prace remontowe, których dotychczasowy koszt wyniósł .. tys. złotych. Charakterystyczna tablica, podłużna i kamienna nad wejściem z napisem „Bogu Wszechmogącemu” nosiła ślady skrawków farby jaskrawo żółtej i niebieskiej, co – zdaniem inżyniera – stanowi pozostałość czasów carskich. - Jednak największym problemem okazało się osuszenie ścian, które nasiąkły wilgocią i solami ziemi – opowiada znawca restaurowania obiektów zabytkowych, w którego portfolio są, m.in., Katedra i ratusz łomżyński. - W celu osuszenia ściany frontowej kościoła i klasztoru zastosowaliśmy małą sztuczkę, budując mini fosę osuszającą. Jest to wykop liniowy do głębokości ściany fundamentowej z kamieni, którego przeciwległa ścianka pionowa jest z betonu, ażeby nie osuwał się grunt. Na fosę położyliśmy płyty betonowe z prześwitami pomiędzy nimi, aby woda miała którędy wyparowywać i dla wymuszenia obiegu powietrza. Dno zostało wysypane żwirem, aby woda miała w co wsiąkać.
Inżynier po zdemontowaniu przez robotników rusztowań i uprzątnięciu dziedzińca przed portalem z satysfakcją ogląda mury od stóp do głów. Laik nie zwróciłby pewnie na to uwagi, ale specjalista od razu dostrzega, że w tej chwili trwa gwałtowne osuszanie: tynki szybko schną, pozostawiając solne wykwity i plamy tylko na cokole budowli, pokrytym tynkiem kompresowym, który zostanie za rok skuty. Zmieniona została trochę obróbka blacharska, ze względu na to, że kiedyś dach pokryty był dachówką holenderka o dużym skoku fali, a po zmianie na blaszany trzeba było tę różnicę nadrobić. - To na wypadek wiader wody z nieba, żeby strugi deszczu nie zalewały ścian, a spływały po dachu – wyjaśnia inż. Andrzej Wszeborowski (lat 61). - I nie ma co czekać, remont powinien trwać dalej...
Mirosław R. Derewońko