W „aferze śmieciowej” bez śledztwa
Prokuratura Okręgowa w Łomży odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie rzekomych nieprawidłowości przy przyjmowaniu i składowaniu śmieci z ostrołęckiej firmy na łomżyńskim „wysypisku” w Czartorii koło Miastkowa. Z zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył po kontroli łomżyński oddział Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku. Jak mówi prokurator Miara Kudyba, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łomży, prokurator badający wniosek odmówił wszczęcia śledztwa z uwagi, że czyn nie zawiera znamion czynu prawnie zabronionego.
Przypomnijmy kontrola przeprowadzona pod koniec 2013 roku w Zakładzie Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Czartorii pod Miastkowem przez łomżyński oddział Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku zakończyła się stwierdzeniem szeregu nieprawidłowości. Między innymi miały tu trafiać w znacznych ilościach, odpady przywożone przez jedną z ostrołęckich firm, a w efekcie przekroczono dozwolone limity przyjęć śmieci. Umowy z tą firmą zostały już zerwane, ale to nie zakończyło sprawy. Sprawą z doniesienia WIOŚ zajmowała się m.in. prokuratura. Jak wyjaśnia prokuratur Maria Kudyba, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łomży, zawiadomienie dotyczyło przyjmowania odpadów od firmy z Ostrołęki, które miały nie odpowiadać przedstawianym deklaracjom – kodom odpadów i w związku z tym narażenia na wyrządzenie szkody znaczących rozmiarów poprzez zaniżenie opłat środowiskowych.
- Prokurator odmówił wszczęcia śledztwa z uwagi, że czyn nie zawiera znamion czynu prawnie zabronionego – podaje prokurator Kudyba.
Z wcześniejszych wyjaśnień Arkadiusza Kułagi, dyrektora MPGKiM w Łomży wynikało, że WIOŚ w raporcie z kontroli wnosił zastrzeżenia m.in. co do jakości przywożonej na wysypisko – także, ale nie tylko przez ostrołęcką firmę – tzw. „przesypki” czyli „piasku i minerałów” uzyskiwanych w procesie segregacji śmieci. MPGKiM utrzymuje, że badania dostarczane przez jej dostawców i własne potwierdzają, że „przesypka” była właściwej jakości. Te „piaski i minerały” są zaś wykorzystywane przy rekultywacji zapełnionych już starych niecek ze śmieciami. Aby to zrobić, potrzebne są ogromne jej ilości - nawet 100 tysięcy metrów sześciennych. Uznanie tej „przesypki” za zwykłe śmieci wiązałoby się z konsekwencjami finansowymi liczonymi w milionach złotych.
Tymczasem decyzja prokuratury, że nie doszło do popełnienia przestępstwa pozwala mieć nadzieję, że podobnie sprawę w tym zakresie rozpatrzy także Urząd Marszałkowski w Białymstoku. To on władny jest naliczyć karę czyli „opłatę podwyższoną za korzystanie ze środowiska”. Urząd ciągle analizuje dokumenty WIOŚ i MPGKiM-u. Jego kontrola w zakładzie w Czartorii, która miała być w tym tygodniu, została przesunięta prawdopodobnie na koniec przyszłego tygodnia.
Dodajmy, że prokuratorskie postępowanie sprawdzające prowadzone było w związku z artykułem 303 Kodeksu karnego - „kto wyrządza szkodę majątkową osobie fizycznej, prawnej albo jednostce organizacyjnej nie mającej osobowości prawnej, przez nieprowadzenie dokumentacji działalności gospodarczej albo prowadzenie jej w sposób nierzetelny lub niezgodny z prawdą, w szczególności niszcząc, usuwając, ukrywając, przerabiając lub podrabiając dokumenty dotyczące tej działalności, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.”