Mistrzów kontrabasu spotkanie po latach
Jacek Mirucki, wybitny wirtuoz kontrabasu na stałe mieszkający w Singapurze, po wielu latach przerwy ponownie wystąpił w Łomży. Zagrał z orkiestrą łomżyńskiej Filharmonii Kameralnej, której kontrabasista, Bogdan Szczepański, był kiedyś jego pierwszym nauczycielem tego instrumentu – dzięki temu znowu spotkali się na scenie. – Nie widziałem Bogdana 12 lat, a z jego osobą wiążą się dla mnie bardzo miłe wspomnienia – mówi Jacek Mirucki. – Na przykład w 1986 r., kiedy on przeniósł się z Bydgoszczy do Łomży, ja skończyłem średnią szkołę muzyczną i zacząłem studia. To dzięki niemu spojrzałem na kontrabas w zupełnie niekonwencjonalny sposób!
Jacek Mirucki ostatni raz gościł w Łomży w 2002 r. Od tego czasu zrobił międzynarodową karierę, która rozwija się w trzech kierunkach: pedagogicznym, gry w orkiestrze oraz solowym. Mieszka i pracuje w Singapurze, jednak dwa tygodnie każdego roku poświęca na koncerty w Polsce, dzięki czemu ponownie zawitał do Łomży.
– Bardzo chciałem przyjechać do Łomży! – mówi Jacek Mirucki. – Jest tutaj bardzo fajny, młody i chętny do pracy zespół, wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku. Ci ludzie chcą grać i bardzo dobrze mi się z nimi współpracuje. Taka orkiestra to naprawdę skarb, kiedy się przychodzi i od początku ma się tę nić porozumienia, chęć zrobienia czegoś jak najlepiej!
Przekonali się o tym słuchacze czwartkowego koncertu „Pół żartem pół serio”, gdy solista z towarzyszeniem orkiestry pod batutą Piotra Sułkowskiego z Olsztyna porywająco wykonał dwa arcytrudne utwory. Pierwszym był Koncert h-moll najwybitniejszego wirtuoza kontrabasu w XIX wieku, Giovanniego Bottesiniego, zaś kolejnym, po przerwie, Sonata g-moll angielskiego kompozytora epoki baroku, Henriego Ecclesa. Po takim popisie bis był jedynym możliwym rozwiązaniem i Jacek Mirucki zagrał solo wariacje na temat XVIII wiecznej arii „Nel cor più non mi sento”, wywołując długotrwałe owacje.
– To jest dla mnie olbrzymia satysfakcja! – podkreśla Bogdan Szczepański. – Tym bardziej, że powinno tak być i to jest naturalna kolej rzeczy, że uczeń powinien być lepszy od swojego nauczyciela. Jacek to osiągnął i robi to naprawdę świetnie – nie ma większej frajdy dla nauczyciela niż obserwować, jak jego uczniowie i dyplomanci robią światową karierę!
Publiczność miała okazję podziwiać nie tylko ogromne umiejętności solisty, ale też jego zabytkowy, pochodzący z XVIII wieku, wspaniale brzmiący kontrabas.
– To mój pierwszy i najbliższy memu sercu instrument – wyjaśnia Jacek Mirucki. – Ma około 300 lat i jest to prawdopodobnie włoski instrument. Mam go od 1981-82 r., na tamte czasy kosztował tyle co samochód, więc kiedy wtedy rodzice go kupili to było coś! To instrument bardzo solowy, wybijający się na tle grupy innych instrumentów, ma niespotykany w innych kontrabasach dźwięk, do tego jest troszeczkę mniejszy, poręczniejszy w podróży.
Dzieła Bottesiniego i Ecclesa dopełniły bardziej rozrywkowe utwory w wykonaniu samej orkiestry, w tym filmowy temat z „Różowej pantery” Henry’ego Manciniego i kilka przebojowych kompozycji innego amerykańskiego kompozytora, Leroy’a Andersona, jak żartobliwy „The Typewriter”. Za maszyną do pisania zasiadł w nim sam dyrygent, wcielający się też w rolę konferansjera, perkusisty i czasem nawet śpiewaka.
– Tak często bywa w naszym zawodzie! – wyjaśnia Piotr Sułkowski. – Robimy wszystko, żeby osiągnąć jak najlepszy efekt końcowy, a ten koncert był tak pomyślany przez dyrektora Zarzyckiego i faktycznie był „pół żartem pół serio”. Muzyka była przygotowana serio i traktowaliśmy ją poważnie, a całą otoczkę potraktowaliśmy z przymrużeniem oka, chcąc przekazać ten żart publiczności. A łomżyńska orkiestra to grupa wspaniałych ludzi, która nie tylko miło przyjmuje gościnnych dyrygentów, ale też znakomicie współpracuje z solistami. Do tego bardzo chętnie przyjmują różne pomysły, zgadzają się na kreowanie i są w tym partnerami!
W wykonanym na bis „Fiddle Faddle” przepiękne solo na kontrabasie zagrał zaś ten, od którego wiele lat temu zaczęła się droga Jacka Miruckiego na szczyt – Bogdan Szczepański: pedagog, kompozytor, aranżer i wirtuoz, rytmiczna opoka łomżyńskiej orkiestry.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk