Jazda na nartach w Rybnie przywraca kondycję i świeżość
Słoneczna pogoda, niewielki mrozek i brak wiatru przyciągnęły do Stacji Narciarskiej Rybno setki miłośników szusowania na deskach po stokach oraz adeptów, którzy dopiero poznają uroki jazdy na nartach czy snowboardzie. – Ciekawe, że w sumie przybywa do nas najmniej łomżyniaków, a jest to tendencja zauważalna od kilku lat – uśmiecha się Tomasz Jankowski (lat 32) z wypożyczalni butów i nart w Rybnie. – Być może, większość z mieszkających w Łomży po sąsiedzku, dziesięć kilometrów stąd, ma swoje własne deski, ale… W każdym razie, odkąd zaczęliśmy sezon dopiero 18. stycznia z racji braku śniegu i mrozu, najwięcej gości mamy z Białegostoku, Wyszkowa, Ostrowi Mazowieckiej, Zambrowa i Kolna, lecz odwiedzają nas także turyści z Warszawy czy Łodzi. Najmłodsi mają po około cztery latka, a najstarsi są zdrowo po siedemdziesiątce. I wszyscy mają zadowolone miny po jeździe!
Od kilku znajomych łomżyniaków uśmiechnięty pracownik wypożyczalni dowiedział się, że wolą oni wyjazd w góry Tatry, gdzie śniegu nie brakuje, chociaż jest daleko i drogo. – Śmieją się, że Rybno to górka dla początkujących – opowiada pan Tomek, odbierając i wydając narty kolejnym przybyszom. – Moim zdaniem, to niemądre myślenie, bo dla rozgrzewki przed właściwym sezonem i forsownymi zjazdami właśnie łagodne stoki są najlepsze i najbezpieczniejsze. Poprawa kondycji, i to bez kontuzji.
Przez dwa tygodnie w Stacji Narciarskiej Rybno tylko jedna osoba odniosła zgłoszoną kontuzję: był to kilkunastoletni chłopiec, który złamał nadgarstek. Jak na liczbę poruszających się wyciągami linowymi i zjeżdżających nierzadko z mistrzowskim fasonem, swoisty rekord bezpieczeństwa na stoku Rybno.
W Rybnie szusują debiutanci i wytrawni narciarze
Zdaniem pana Tomka, poprawia się z roku na rok również poziom kultury osobistej ludzi, którzy przyjechali przecież po spokój, wypoczynek i relaks na świeżym powietrzu, a nie po wyższy poziom stresu. Świadczy o tym, przede wszystkim, fakt, że dużo więcej jest uprzejmości i nie słychać kłótni o miejsce, zwłaszcza na końcu kolejki w wypożyczalni. Pan Tomek uwija się wśród regałów z butami i nartami, rzeczowo udzielając wskazówek początkującym, jak radzić sobie ze sprzętem i na stoku. Ma podwinięte rękawy koszuli, bo w obszernym pomieszczeniu buzuje wesoło kominek i praktycznie cały czas od godziny 10. do 20.30 jest coś do roboty. Trochę martwi się prognozami pogody, żeby znów z długo wyczekiwanej zimy nie zrobiła się przedwczesna wiosna. – Ale te wszystkie prognozy pogody i przepowiednie niepogody to i tak jedna wielka niewiadoma – komentuje znane skądinąd wszystkim wpadki meteorologów i górali w sprawie kapryśnej aury. – A u nas tylko bardzo duży mróz odstraszy.
W sobotę było słonecznie, cicho nad Narwią i niemal bezmroźnie, dlatego Krzysztof Zawalich (lat 40) wybrał się z Białegostoku, aby sprawdzić, jak opisy internetowe mają się do rzeczywistych warunków w Rybnie. Monter systemów alarmowych schodził z nartami podwójnie zadowolony: sam, po ćwierć wieku, dopiero w tym sezonie ponownie wrócił do młodzieńczej pasji, a w niedzielę z 10-letnią córką przyjedzie ponownie, aby razem cieszy się łagodnymi zjazdami na nartach w kulturalnej atmosferze.
- Rybno ma bardzo dobre warunki dla narciarzy początkujących i dla dzieci – zachwala białostoczanin. – W ośrodku Szelment koło Suwałk stoki są przygotowane raczej z myślą o bardziej doświadczonych.
Pierwsza wizyta białostoczanina nałożyła się w czasie na kolejną łomżyniaka, który z jazdy i uroków Rybna korzysta już dziewiąty sezon, czyli od powstania stacji narciarskiej nad malowniczą Narwią. – W Rybnie nauczyłem się dobrze i szybko jeździć na nartach i nabrałem pewności siebie na stoku – mówi Cezary Dąbrowski (lat 42), nauczyciel języka niemieckiego. – To były znakomite początki, bo mam doświadczenia jazdy w Alpach austriackich, kiedy wytrzymuję trzy kilometry na stromej trasie. Teraz w karnawale, po upojnym spotkaniu z przyjaciółmi, jazda na nartach przywraca mi świeżość.
Mirosław R. Derewońko